Skip to content
Menu
Wiatr w Szprychach
  • Strona główna
  • Relacje
  • Rozmowy
  • Różne Różności
  • Kontakt
Wiatr w Szprychach

Roztocze roztacza swój czar – część 2

Opublikowano 10 czerwca 202011 lipca 2023

Bartłomiej Pawlak

W pierwszej części relacji było o zwiedzaniu Szczebrzeszyna, Roztoczańskiego Parku Narodowego, Puszczy Solskiej, Zwierzyńca, Józefowa i Suśca oraz Rezerwatów Szum, i Czartowe Pole. Po czterech dniach jazdy przyszedł czas na odpoczynek i skorzystanie z innych atrakcji Roztocza.

Zamość – Miasto Twierdza

Piąty z kolei dzień wyprawy poświęciliśmy na zwiedzanie perły polskiego renesansu. Rowery zostawiliśmy w Zwierzyńcu, a my samochodami udaliśmy się do Zamościa, następnie pieszo na obchód miasta-twierdzy.

Zamość. Fosy, mury, szańce – Bastion III

Bramą Lwowską dziarsko wkroczyliśmy do Bastionu III, gdzie pani przewodnik obrazowo przedstawiła nam dzieje miasta i twierdzy prowadząc przez ceglane komory strzelnicze i bastiony murów obronnych.

Wnętrze bastionu – komory strzelnicze

Następnie kroki swoje skierowaliśmy na rynek, żeby uwiecznić naszą obecność na zdjęciach z ratuszem i ormiańskimi kamieniczkami w tle.

Zamojski ratusz

Centrum jest zachwycające – misterne zdobienia i kolorystyka kamienic robią wrażenie. Młodsza część ekipy i młodzież z pasją oddała się grze terenowej otrzymanej w Informacji Turystycznej, wypełniając kolejne pozycje w książeczkach i odkrywając tym samym pasjonujące historie miasta.

Ormiańskie kamieniczki na rynku

Będąc w Zamościu koniecznie trzeba zobaczyć Akademię i Pałac Zamojskich, odtworzoną Bramę Szczebrzeską wraz z Bastionem VII katedrę, a w niej krypty pochowanych w nich kolejnych ordynatów zamojskich, kaplicę z relikwiami i dzwonnicę z widokową galerią pozwalającą ogarnąć wzrokiem całą zabytkową część Zamościa. Pobyt kończymy w uroczym parku, by spacerem wzdłuż murów obronnych powrócić na parking.

Spływ kajakowy Wieprzem

Tego dnia postanowiliśmy rozruszać nasz drugi zestaw kończyn. W Obroczy zapakowaliśmy się do kajaków i rozpoczęliśmy siedmiokilometrowy spływ rzeką Wieprz. Dziesiątki zakrętów, płycizny, nisko pochylone drzewa, wystające z dna korzenie zarówno dla młodszych, jak i starszych stanowiły nie lada atrakcję.

Obrocz. No to spływamy do Zwierzyńca

Początkowo było trochę zamieszania z opanowaniem sztuki sterowania kajakiem na meandrach Wieprza, ale wszyscy szybko przyswoili umiejętności. Po prawie dwóch godzinach cali i zdrowi dopłynęliśmy nad zalew Rudka w Zwierzyńcu. Żeby nie było zbyt prosto, to u wlotu do zalewu czekał nas mostek, pod którym, aby przepłynąć konieczne było położyć się na dnie kajaka.

Młodszy sternik-nawigator

Druga połowa dnia minęła na zajęciach w podgrupach. Część ekipy udała się na boisko rozegrać mecz, a Emilka, Zosia, Dominik oraz pan Józef i ja czując niedosyt rowerów pokręciliśmy w kierunku Żurawnickiej Góry. Niestety słabe oznakowanie, piasek na niewłaściwej odnodze drogi, którą obraliśmy, a w końcu zarośnięta trawą i nieuczęszczana część trasy skłoniły nas do powrotu. Niemniej jednak pokonaliśmy 17 km przy okazji objeżdżając dwukrotnie Zalew Rudka i snując się po centrum Zwierzyńca.

Susiec, Szumy na Tanwi

Po raz kolejny rozpoczynamy wycieczkę w Suścu. W centrum miejscowości robimy zdjęcia przy figurach Kargula i Pawlaka (reżyser „Samych swoich” Sylwester Chęciński pochodził właśnie z Suśca) i kierujemy się trasą GreenVelo w kierunku Rebizantów.

Sami swoi! Bartek i Kaźmierz z Pawlaków i Władek Kargul.

Stajemy na parkingu, przy którym zaczyna się ścieżka dydaktyczna. Po obu stronach Tanwi zlokalizowane są budki strażnicze symbolizujące dawną granicę pomiędzy zaborem austriackim i rosyjskim. Po raz kolejny zostawiamy rowery spięte ze sobą i wyruszamy na eksplorację Szumów na Tanwi.

Koniecznie trzeba zobaczyć będąc na Roztoczu

Te okazują się najokazalsze ze wszystkich przez nas zobaczonych i stanowią serię 24 skalnych progów, na których tworzą się malownicze wodospady. Ścieżka dydaktyczna prowadzi zarówno jedną jak i drugą stroną Tanwii. Część grupy postanawia sforsować rzekę pieszo, co oczywiście kończy się pełnym sukcesem. Ja wybieram bezpieczne przejście kładką.

Rezerwat Szumy Nad Tanwią

Wracamy do pozostawionych rowerów i zaczynamy najostrzejszy podjazd całej wyprawy o nachyleniu 10%. Po jego pokonaniu i wyrównaniu oddechów czeka na nas jakże miły zjazd w kierunku Huty Różanieckiej i Maziarni.

Roztoczańskie pejzaże

Klimat niestety trochę psuje duży ruch samochodowy, w tym ciężarówki. Zgodnie z mapą i przewodnikiem skręcamy w lewo (choć przy drodze brakuje oznakowania tego zjazdu, a pierwsze oznaczenia szlaku znajdujemy głęboko w lesie) i asfaltem przez puszczę powoli pniemy się w górę. Przy rozmowie mało kto zauważa ten podjazd. Pierwotny plan zakładał wizytę w Narolu i powrót asfaltem do Suśca, ale zniechęceni dużym ruchem na drodze postanawiamy wrócić nad Szumy na Tanwi drogą przez las. Połowa trasy była mocno obiecująca, natomiast druga przyniosła rozczarowanie w postaci miałkiego piasku pod kołami. Szczęśliwie dotarliśmy do asfaltu i bez przygód wróciliśmy do Rebizantów. Tam nad Tanwią urządziliśmy sobie ostatni biwak, by po dłuższym odpoczynku powrócić do samochodów pozostawionych w Suścu. Kolejne 34 km możemy doliczyć do naszego konta.

Szumy na TanwiPobierz i rozpakuj

Krasnobród z burzą w tle

To już ostatni z zaplanowanych dni jazdy rowerami, nasza ostania wycieczka. Zaczynamy przy zalewie w Jacni, gdzie zaskakuje nas wybudowana tężnia solankowa. Korzystamy z jej dobrodziejstw spacerując dookoła, wdychając przesycone jodem powietrze.

Inhalacje solne – tężnia w Jacni

Po raz kolejny trasa miała być łatwa i do pokonania każdym typem roweru. Niestety, na dzień dobry sypki piach, konieczność pchania rowerów i chmary komarów skutecznie popsuły nastroje w grupie. Z wyraźną ulgą wyjechaliśmy na asfalt, by w krótkim czasie dojechać do Suchowoli. Dalej czekał nas jeszcze podjazd, który oprócz litrów potu z części ekipy wyciskał również łzy. Na ich otarcie, w nagrodę czekał nas długi zjazd po gładkim jak stół asfalcie. Po wjeździe do Krasnobrodu zatrzymaliśmy się przy pierwszej turystycznej atrakcji, czyli kaplicy na wodzie. Uroczy, tchnący spokojem, drewniany kościółek, w którego fundamentach bije cudowne źródełko z krystalicznie czystą wodą.

Krasnobród – kaplica na wodzie

Niestety woda zaczęła się lać również z nieba, więc w podcieniach kaplicy przeczekaliśmy najgorsze. Za sprawą opadów nie mogliśmy w pełni docenić uroku lipowej alei prowadzącej do centrum. Po kilkuset metrach ukazało się naszym oczom krasnobrodzkie sanktuarium z dominującymi kolorami bieli i czerwieni.

Sanktuarium w Krasnobrodzie

Po raz kolejny nie dane nam było w spokoju dokończyć zwiedzania, gdyż groźne pomruki burzy stawały się coraz bliższe. Schronienie znaleźliśmy w punkcie oznaczonym jako Miejsce Przyjazne Rowerzystom, czyli w położonej vis-a-vis sanktuarium, Informacji Turystycznej. Faktycznie było przyjaźnie, chociaż osiemnastoosobowa grupa potrafi być wyzwaniem. Kierując się otrzymanymi radami i dziękując za gościnę wyruszyliśmy ku krasnobrodzkim stawom i górującej nad okolicą widokowej wieży. Aby podziwiać widoki roztaczające się z wieży na położone w dole stawy, lasy i łąki trzeba pokonać krótki, ale intensywny podjazd, a później jeszcze kilkadziesiąt kamiennych stopni. Roztaczający się z wieży widok pozwala zapomnieć o trudach.

Stawy i wieża widokowa w Krasnobrodzie

Wracamy na dół, by alejkami pokluczyć pomiędzy zalewami. Opuszczamy Krasnobród, początkowo przez las, a później asfaltem, by w Bondyrzu skręcić w prawo. Kilka chwil na obejrzenie starego młyna mieszczącego obecnie restaurację i dokręcamy ostatnie kilometry do Jacni domykając z wynikiem 32 km ostatnią pętlę naszej wyprawy.

KrasnobródPobierz i rozpakuj

Pożegnanie z Roztoczem

Po szybkim pakowaniu i pożegnaniu z przemiłymi gospodarzami gospodarstwa U Drwala, postanawiamy przed wyjazdem zwiedzić jeszcze muzeum Roztoczańskiego Parku Narodowego.

Brama Roztoczańskiego Parku Narodowego

Budynku dopadamy w strugach deszczu. W środku czeka na nas ciekawa ekspozycja oraz zwiedzanie z przewodnikiem wystawy ukazującej zwierzęta roztocza w zaaranżowanych scenkach i plenerach.

Mutlimedialna ekspozycja RPN

W międzyczasie ulewa ustała, więc wróciliśmy do centrum Zwierzyńca skosztować przed drogą pysznej wojskowej grochówki i zakupić miody na folklorystycznym festynie. Koniec! Żegnamy Zwierzyniec, obieramy kurs na Kraków, ale nie byłbym sobą, gdym jeszcze nie wycisnął czegoś więcej z ostatniego dnia. Przystajemy na chwilę w Bondyrzu i łapiemy się na zwiedzanie skansenu Zagroda Guciów.

Bondyrz – Zagroda Guciów

Nie jest to wielki skansen, ledwie kilka krytych strzechą chat, ale dzięki zgromadzonym w nich eksponatom i pasji oprowadzającej nas przewodniczki dla dzieci była to świetna lekcja historii, a dla dorosłych sentymentalna podróż w nieodległe przecież czasy, kiedy sami posługiwaliśmy się sprzętami, które obecnie są prezentowane w skansenie. Ciekawostką skansenu jest ekspozycja meteorytów z największym z nich ważącym blisko 90 kilogramów. I tu okazało się kto naprawdę ma krzepę – Krzysiek podniósł kosmiczny głaz.

Sielska atmosfera skansenu

Z nutką nostalgii

Miał być tydzień, wyszło osiem noclegów, a tak naprawdę to udało się wykorzystać do maksimum dziewięć dni niesamowitej przygody, podczas której przejechaliśmy rowerami 205 km. Był czas na jazdę, zwiedzanie i kajaki. Nie zabrakło posiedzeń przy grillu i wieczornych wyjść na miasto. Mimo, że przygotowanych miałem kilkanaście tras, to ze względu na ilość dni do dyspozycji trzeba było dokonać wyboru. Dzięki świetnej dyscyplinie w ekipie, szybko nabranej wprawie do jazdy w grupie, mogłem sobie pozwolić na wybór dłuższych z przygotowanych wycieczek, pozwalających na zapoznanie się z różnymi regionami Roztocza.

Wybór Zwierzyńca na bazę operacyjną był dobrym posunięciem – stąd mieliśmy wszędzie blisko. Dojazd do Józefowa, Suśca czy Zamościa zajmował nam od kilkunastu do kilkudziesięciu minut samochodami. Infrastruktura rowerowa rejonów, które zwiedziliśmy zachęca do poznawania Roztocza z perspektywy siodełka roweru.

Nie bez żalu opuszczamy ten piękny zakątek naszego kraju mając pod powiekami i na kartach pamięci aparatów utrwalone krajobrazy, miejsca i zdarzenia. Wyjeżdżamy z przekonaniem, że na pewno jeszcze kiedyś tu wrócimy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Ostatnie wpisy

  • VELO PRĄDNIK: JURA W CAŁEJ OKAZAŁOŚCI – CZY WARTO?
  • BESKID WYSPOWY – JESIENNA PĘTLA POŚRÓD GÓR
  • DOLINKI KRAKOWSKIE – JURA NA ROWERZE

Kontakt

Cześć,

Jeśli jesteś zapaloną rowerzystką/ rowerzystą, lubisz pisać lub robisz piękne zdjęcia, jeśli w jakikolwiek inny sposób tak jak i my pasjonujesz się rowerami NAPISZ DO NAS. Z chęcią opublikujemy twój artykuł, zdjęcia, zrobimy z tobą wywiad lub pojedziemy razem na wycieczkę.

Nasz mail to: wiatrwszprychach@gmail.com

©2025 Wiatr w Szprychach | Powered by SuperbThemes