Roman Wojtal
Ponieważ w okolicach Krakowa ciężko mi już znaleźć interesującą trasę której nie przejechałem, a jednocześnie zakładałaby dystans ok. 50 km z możliwością zobaczenia czegoś ciekawego, zacząłem planować trasy w oparciu o dojazd. To, co chciałbym przedstawić opiera się na tych założeniach. Akurat ta trasa wiąże się z dojazdem około 140 km z Krakowa, ale zdecydowałem się na nią z uwagi na miejsce które chciałem zobaczyć. A jest to Blizna, wieś w województwie podkarpackim, w której w czasie II Wojny Światowej został ulokowany poligon szkolno-doświadczalny dla projektu broni V (rakiety V-1 i V-2).
Jako miejsce wypadowe wytypowałem Zajazd Gawrysiówka w Białym Borze, niedaleko Przecławia.
Ponieważ lubię ruszać na rower rano, to do miejsca wypadowego staram się dojechać dzień przed wyjazdem. Do zajazdu dotarłem w piątek samochodem, ale można wybrać też pociąg do stacji Przecław-Tuszyma, przy czym w tej opcji dojazd do zajazdu to ok 6 km.
W sobotę nie spieszyłem się specjalnie, ponieważ od miejsca noclegu do Parku Historycznego Blizna jest tylko około 3 km asfaltową drogą, a sam Park otwierają w sobotę o godzinie 9:00. .
Zaraz po wyjeździe w kierunku Blizny możemy obejrzeć 400-letni dąb Krystyn.
Po krótkim czasie dotarłem do Blizny.
Park nie zajmuje dużej powierzchni, ale też niektóre pozostałości poligonu znajdują się poza terenem parku, przy czym jego niewątpliwą zaletą są makiety w skali 1:1 rakiet V-1 i V-2.
Sam park powstał na wniosek oraz przy poparciu okolicznych mieszkańców i ma na celu ocalenie od zapomnienia roli działającej na tym terenie Armii Krajowej, która przyczyniła się do zdemaskowania jednej z najbardziej strzeżonych tajemnic Hitlera. Oprócz pozostałości po poligonie na terenie parku ulokowanych zostało także kilka jednostek uzbrojenia używanych w Wojsku Polskim, w tym samolot transportowy AN-2 dostępny do zwiedzania także od wewnątrz.
Po wyjeździe z Parku w Bliźnie dalsza część trasy wiodła do Kolbuszowej, gdzie do odwiedzin zachęcało Muzeum Kultury Ludowej (Park Etnograficzny). Jednak na trasie dojazdu trzeba się przygotować na fakt, że zamiast asfaltu natrafimy na piasek, który może nas zmusić do prowadzenia roweru (nie są to zbyt duże odległości).
Po dotarciu do Parku Etnograficznego, chcąc obejrzeć i zwiedzić zgromadzone obiekty architektury drewnianej, należy sobie zarezerwować, w mojej ocenie, co najmniej godzinę czasu, a nawet więcej, jeśli chce się dokładniej oglądać. Na marginesie, to w Kolbuszowej kręcono film „1670” dostępny na platformie Netflix.
Kiedy zakończymy zwiedzanie Parku Etnograficznego, po dotarciu do centrum Kolbuszowej można obejrzeć Synagogę z drugiej połowy XIX wieku (obecnie Biblioteka Publiczna), kolegiatę Wszystkich Świętych, czy też zabytkową studnię na rynku z pilnującym ją krokodylem.
Sam rynek w Kolbuszowej został zrewitalizowany w 2012 roku, ale co warte podkreślenia i czemu można przyklasnąć, to rewitalizacja nie uległa dość powszechnej ostatnio betonozie.
Do miejsca noclegu wracam przez Niwiska, w których można obejrzeć XIX wieczny dwór, zrewitalizowany po roku 2011, w którym obecnie znajduje się biblioteka i Gminny Dom Kultury.
Na niedzielę zaplanowałem odwiedzenie Mielca. Po drodze oglądam pałac Szaszkiewiczów, który obecnie służy Zespołowi Szkół Centrum Kształcenia Rolniczego.
Niestety, zapominam o Zamku Książęcym w Rzemieniu, który można obejrzeć na końcu drogi, przy której znajduje się pałac Szaszkiewiczów.
Wracam do głównej trasy i już po paru kilometrach wjeżdżam w Rzochowie (czyli już osiedlu Mielca) na początkowo ul. Rzochowską, a później ul. Wojsławską. I to jest w zasadzie najsmutniejszy odcinek tej trasy. Niby wzdłuż wspomnianych ulic jest ścieżka rowerowo-piesza, ale jest zrobiona z kostki brukowej. Biorąc z kolei pod uwagę ilość wjazdów do domów jednorodzinnych przez które trzeba przejechać jazdą jest co prawda bezpieczna, ale mało atrakcyjna.
Prawie cały czas ścieżką dojeżdżam do rynku i tu przerwa na kawę oraz ciastko. Co prawda tylko z Żabki, bo chociaż to rynek, to brak otwartych kawiarni czy restauracji. Mimo iż jest niedziela i godzina dziesiąta.
Opuszczam rynek i kieruję się w stronę Pałacyku Oborskich. Po drodze oglądami Bazylikę św. Mateusza Apostoła i Ewangelisty.
Docieram do Pałacyku Oborskich w którym mieści się Muzeum Regionalne Samorządowego Centrum Kultury w Mielcu. I tu zaskoczenie. Muzeum jest zamknięte, a wydawałoby się, że niedziela to dzień dla turystów. Niestety otwarcie dopiero w poniedziałek. No cóż, pokręciłem się trochę po parku w otoczeniu Pałacyku Oborskich.
Tym razem odpuszczam wizytę na stadionie Stali Mielec (dwukrotny mistrz Polski) i kieruję się poprzez Bulwary Gryfitów Mieleckich do mostu na Wisłoce. A na końcu Bulwarów okazuje się że jednak jakaś restauracja (Manuka) działa o tej porze. Ale cóż, kawę już wypiłem. Jadę dalej.
Mostem przekraczam Wisłokę i po krótkim leśnym odcinku wjeżdżam na asfalt.
Teraz już aż do Przecławia tylko jazda, bez postojów.
W Przecławiu podjeżdżam pod zamek (zbudowany w XV w. – przebudowany w XIX w.)
Po remoncie to obecnie hotel. Zwiedzanie wnętrz zamku możliwe jest z przewodnikiem od poniedziałku do piątku. Chwila w parku zamkowym i kieruję się na rynek w Przecławiu, na którym oprócz faktu, że znajduje się tam restauracja, można też obejrzeć pomnik św. Jana Nepomucena oraz przecławską podkowę szczęścia (także element herbu Przecławia). Co istotne – rynek nie został zarażony betonozą!
I to już prawie koniec wycieczki. Wracam do miejsca noclegu po drodze mijając XIX wieczny kościół Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny.
Jest około godziny 13:00, kiedy jestem na miejscu noclegu i wyruszam samochodem z powrotem do Krakowa. W przypadku opcji z PKP to do Krakowa można wracać z Tuszymy, ale to już zależy od rozkładu jazdy PKP.
GPX – POBIERZ I ROZPAKUJ
Gratuluję Roman, jesteś mistrzem tras.
pozdrawiam Grzegorz