Skip to content
Menu
Wiatr w Szprychach
  • Strona główna
  • Relacje
  • Rozmowy
  • Różne Różności
  • Kontakt
Wiatr w Szprychach

WIERZCHOSŁAWICE I CZTEROLISTNA KONICZYNA

Opublikowano 27 marca 202530 marca 2025

Bartłomiej Pawlak

Kiedy jesień zagości już na dobre, dni stają się coraz krótsze, z rana chłodek daje się we znaki, a aura bywa kapryśna, pojawiają się dylematy i wahania. Jechać? Zostać w domu? Z jednej strony żal nie wyjść na rower, a z drugiej trochę się nie chce. Tak właśnie było tym razem – niedziela w połowie października – przedpołudnie słoneczne, a na popołudnie zapowiadane opady. Uda się, czy się nie uda? Piękna, złota jesień kontra jazda w deszczu. I co tu robić? Papier, kamień, nożyce – wypadło, że jedziemy.

Z Krakowa do Tarnowa z rowerami najwygodniej dostać się koleją. Pociągi kursują z dużą częstotliwością – Koleje Małopolskie, Polregio, Intercity – podróż trwa od 45 minut do 1,5 godziny (przeciętnie godzinkę z hakiem), w zależności od przewoźnika. Dopasowując transport do planów wycieczkowych można wysiąść na stacji w Bogumiłowicach, lub w samym Tarnowie – do dyspozycji mamy trasy VeloDunajec, VeloMetropolis (EuroVelo4) i VeloNatura (EuroVelo11).

Naszą wycieczkę rozpoczynamy na dworcu kolejowym Kraków Główny. Dostęp do wszystkich peronów jest z tunelu łączącego ul. Pawią i Wita Stwosza pod torami kolejowymi, a następnie wygodnymi pochylniami. Należy pamiętać, że po peronach nie wolno jeździć rowerami, należy z nich zejść i podprowadzić do pociągu, inaczej można otrzymać mandat od Służby Ochrony Kolei.

Poranek jest chłodny, termometr pokazuje w okolicach zera stopni, po peronach hula wiatr. Szczęśliwie nasz pociąg jest już podstawiony w perony i nie musimy marznąć na zewnątrz.

W zależności od typu składu z jakiego korzysta dany przewoźnik, miejsca na rowery są różnie rozlokowane. Intercity ma dedykowane wagony, stare składy EN57 przedziały na początku i końcu pociągu, nowsze maszyny z Pesy czy Newagu gdzieś pośrodku – najlepiej wyszukać piktogramu na boku wagonu oznaczającego miejsca przeznaczone do przewozu rowerów.

Tym razem podróż wypada nam nowoczesnym pociągiem Impuls 2 produkowanym w nowosądeckim Newagu. Wygodny, jednoprzestrzenny skład oferuje uchwyty na rowery i składane krzesełka tuż obok, aby mieć swoje pojazdy na oku.

Z racji na wczesną porę i zaawansowaną jesień jesteśmy jedynymi cyklistami w pociągu. Po godzinie z lekkim okładem wysiadamy na dworcu w Tarnowie, po schodach w dół i w górę taszczymy rowery, po czym przechodzimy przez główną halę dworca. Tarnowski dworzec jest pięknie odremontowany, swoją bryłą i wnętrzem przywodzi na myśl czasy świetności kolei na przełomie XIX i XX wieku.

Po opuszczeniu dworca kolejowego, ulicą Ignacego Mościckiego kierujemy się na zachód, przez Mościce opuszczając Tarnów. Wzdłuż ulicy znajduje się ścieżka rowerowa, zatem wyjazd z miasta nie sprawia problemów. Po drodze mijamy zakłady chemiczne Grupy AZOTY S.A.

W porannym słońcu złote liście wirują w powietrzu lądując nam pod kołami. Poranny chłód przechodzi w przyjemne ciepło przedpołudnia. Mostem w Ostrowie przejeżdżamy z prawego na lewy brzeg Dunajca. Z mostu oprócz pięknych widoków na Dunajec można również poczuć potęgę nowej, samochodowej przeprawy mostowej na południe od naszej.

Zaraz za mostem łapiemy kontakt z trasą VeloDunajec – w prawo z biegiem rzeki do Wietrzychowic (~30 km) lub w lewo do Czchowa (~35 km).

My wyruszamy na południe, w górę biegu Dunajca, ale po około 5 km, po dojechaniu do Zgłobic i drogi krajowej nr 94 odbijamy w prawo kilkaset metrów poruszając się szerokim poboczem DK94.

Następnie bocznymi drogami zadbanych miejscowości kierujemy się na Zakrzów oraz Dębinę Zakrzowską, po czym zagłębiamy się w fenomenalne Lasy Radłowskie. Po minięciu zbiornika wodnego i łowiska czeka nas 5 km jazdy w kontakcie wyłącznie z naturą. Pod kołami chrzęści równy szuterek, w powietrzy unosi się zapach wilgotnego lasu ogrzanego słonecznymi promieniami.

Po wyjeździe z lasu przejeżdżamy wiaduktem nad autostradą A4, a następnie drogą serwisową za ogrodzeniem zmierzamy ku Wierzchosławicom. Miejscowość ta jest ściśle związana z losami ruchu chłopskiego początków XX wieku, Polskim Stronnictwem Ludowym, ich wpływem na kształtowanie się polityki II Rzeczpospolitej po 1918 roku oraz postacią trzykrotnego premiera Polski, Wincentego Witosa.

W centrum miejscowości, znajduje się Dom Ludowy im. W. Witosa, okazały budynek wzniesiony społecznie w latach ’20 XX wieku z inicjatywy ówczesnego wójta Wierzchosławic i premiera RP w jednej osobie. W Domu Ludowym koncentrowało się życie kulturalne, społeczne i polityczne wsi.

Po przerwie spożytkowanej na zapoznanie się z informacjami na tablicach na chwilę opuszczamy Wierzchosławice i ponownie kierujemy się ku Lasom Radłowskim. Drogą pomiędzy stawami docieramy do szlabanu oraz położonej po lewej stronie polany Nadleśnictwa Dąbrowa Tarnowska. Na polanie znajdują się tablice informacyjne, wiata wypoczynkowa, miejsce na ognisko oraz bierze swój początek ścieżka przyrodniczo-leśna „Lasy Wierzchosławickie”.

Akurat tego samego dnia, kiedy wybraliśmy się na naszą wycieczkę, miała również miejsce duża impreza biegowa z początkiem i metą w tym właśnie miejscu, zatem na polanie było gwarno i tłoczno. Po szybkiej kawie udało się nam wyjechać zanim biegacze wystartowali na swoje trasy, ale później jeżdżąc po leśnych ścieżkach wielokrotnie mijaliśmy się machając do siebie i pozdrawiając się nawzajem.

O rozmiarach kompleksu leśnego niech świadczy fakt, że robiąc pętlę przemierzyliśmy dystans blisko 25 km aby ponownie znaleźć się w pobliżu mijanych wcześniej stawów. W Warysiu napotkaliśmy jeden z kilku tego dnia cmentarzy wojennych z I Wojny Światowej, będących niemymi świadkami krwawych działań wojennych oraz linii frontu przebiegającej przez ziemię tarnowską i sądecką. Na cmentarzu nr 267 w Warysiu spoczywa 91 żołnierzy armii austro-węgierskiej oraz rosyjskiej.

Jeżdżąc po lesie widzieliśmy tylko przeświecające między drzewami słońce, ale po powrocie do Wierzchosławic z niepokojem zauważyliśmy nadciągające od strony Krakowa ciemne chmury. Pospiesznie minęliśmy staw Dwudniaki kierując się do przysiółka wsi o tej same nazwie. Znajduje się tam dom rodzinny Wincentego Witosa, prosta, niepozorna chłopska chałupa niezamożnych rolników. Wnętrza domu nie byliśmy w stanie zwiedzić w związku z przygotowaniami do jej remontu.

Kilkaset metrów dalej znajduje się dom Wincentego Witosa, który sam wybudował i przeniósł się do niego wraz z żoną Katarzyną. Obecnie w zabudowaniach gospodarskich mieści się Muzeum Wincentego Witosa będące oddziałem Muzeum Ziemi Tarnowskiej. Warto zaznaczyć, że obiekt posiada status Miejsca Przyjaznego Rowerzystom.

Zwiedzanie rozpoczynamy od budynku dawnej stajni, w której obecnie znajduje się sala stylizowana na klasę szkolną lub wiejską świetlicę, z licznymi pamiątkami oraz zdjęciami związanymi z czołowymi postaciami PSL i ruchu ludowego.

Następnie przenosimy się do domu, w którym mieszkał Wincenty Witos. Zachowały się w nim pomieszczenia mieszkalne oraz gabinet z pamiątkami po byłym premierze.

Następna w kolejności zwiedzania jest mała stodoła, gdzie zgromadzone zostały liczne sztandary związane z PSL pod różnymi postaciami i nazwami funkcjonującymi na przestrzeni lat. Wspólnym motywem na wszystkich sztandarach jest czterolistna koniczyna, będąca symbolem ruchu ludowego, stąd też nawiązanie do niej w tytule niniejszej relacji.

Ostatnim z budynków udostępnionym zwiedzającym jest duża stodoła ze zgromadzonymi sprzętami gospodarskimi, bryczką oraz wielkoformatowymi zdjęciami z życia codziennego.

Będąc w Wierzchosławicach warto również zaglądnąć na tamtejszy cmentarz, gdzie w kaplicy została złożona trumna z ciałem Wincentego Witosa, po trwającym trzy dni przemarszu konduktu żałobnego z Krakowa, gdzie zmarł w 1945 roku.

W drodze do Radłowa zatrzymujemy się w Niwce, na położonym przy głównej drodze cmentarzu wojennym nr 269 z pochowanymi 270 poległymi żołnierzami walczącymi w trzech zaborczych armiach.

W Radłowie, po lewej mijamy niewielki rynek, a po przeciwnej stronie pochodzący z 1844 roku pałac Henryka Skrzyńskiego. Do niedawna w murach pałacu mieściło się liceum, obecnie budynek jest w rękach prywatnych i przechodzi gruntowny remont. Ponieważ ani na ogrodzeniu, ani na bramie nie zauważyliśmy tabliczek z zakazem wstępu pozwoliliśmy sobie na wejście na teren przyległy do pałacu.

Z tyłu za nim znajduje się spory zespół parkowy z zadbanymi alejkami, oświetleniem, małą infrastrukturą i pomostami nad wodą. Park zrobił na nas bardzo dobre wrażenie. Mamy nadzieję, że po zakończeniu prac remontowych przy pałacu pozostanie możliwość korzystania z parku.

Deszcz, którego pierwsze krople spadły na nas po wyjściu z Muzeum W. Witosa, a który wzmógł się na sile podczas drogi do Radłowa, ostatecznie przybrał formę rzęsistego opadu i zmusił nas do założenia przeciwdeszczowych kurtek. Jak się okazało miał on towarzyszyć nam do samego końca wycieczki.

Na ścianie położonego nieopodal budynku szkoły w Radłowie można obejrzeć mural zatytułowany „Radłowskie Termopile”, poświęcony Bitwie Radłowskiej z 7-8 września 1939 oraz pamięci trzynastu żołnierzy, którzy spłonęli w budynku szkoły broniąc jej do końca. Na muralu widnieje zwrotka Roty, z której słowami na ustach zginęli bohaterscy obrońcy.

W Glowie zaglądamy na następny, oznaczony numerem 209 cmentarz wojenny z 57 kolejnymi poległymi żołnierzami. Smutny, to a zarazem wymowny obraz, że dopiero śmierć „pogodziła” strony konfliktu, sprawiając, że walczący ze sobą wojacy spoczywają obok siebie ramię w ramię.

Po dojechaniu do Glowa, po raz kolejny linia naszej wycieczki łączy się trasą VeloDunajec, ale nie na długo, bo podążamy nią raptem 2 km do Biskupic Radłowskich. Nie zważając na deszcz koniecznie chcieliśmy odwiedzić jeszcze jedno miejsce poświęcone zmaganiom wojennym, tym razem z Kampanii Wrześniowej 1939 roku. Sugestywny pomnik upamiętnia 243 polskich żołnierzy poległych w największej bitwie z najeźdźcą w Małopolsce. Bitwa rozegrała się w dniach 7-8 września 1939 roku, jej celem było utrzymanie mostu na Dunajcu i umożliwienie ewakuacji na prawy brzeg cofających się oddziałów Wojska Polskiego.

Biskupice Radłowskie to najdalej na północ wysunięty punkt wycieczki, zostaje nam zatem wrócić na miejsce startu, na tarnowski dworzec PKP. Osobom podróżującym z dziećmi oraz nie przepadającym za jazdą w ruchu ogólnym zalecamy skorzystanie z trasy VeloDunajec, która doprowadzi nas do Ostrowa i dalej przez Mościcie pozwoli domknąć pętlę. Jeśli ktoś nie ma oporów przed jazdą po ogólnodostępnych, momentami dość ruchliwych drogach, to tak jak my może przeprawić się mostem przez Dunajec do Żabna, po czym wrócić do Tarnowa przez Niedomice, Łęg Tarnowski, Bobrowniki Małe oraz Białą. Droga całkiem przyzwoita, jak dla nas natężenie ruchu było akceptowalne (możliwe, że nie robiło na nas większego wrażenia, bo byliśmy przemoczeni do suchej nitki i z lekka zmarznięci).

Po dotarciu do Tarnowa zaglądnęliśmy jeszcze do Parku Strzeleckiego, gdzie znajduje się mauzoleum z prochami generała Józefa Bema. Ulokowane ono zostało na niewielkiej wysepce pośrodku stawu. Sarkofag projektu Adolfa Szyszko-Bohusza opiera się na sześciu kolumnach otoczonych kulami spiętymi łańcuchami z brązu armatniego. Niestety dalsze zwiedzanie parku odpuściliśmy sobie ze względu na mocno niesprzyjającą aurę.

Najkrótszą z możliwych dróg przez Rynek udaliśmy się na dworzec PKP. Jeszcze tylko na krótką chwilę zatrzymaliśmy się przy skwerze Sándora Petőfiego. W wejściu ustawiona jest z bogatą w ornamentykę, drewniana Bramą Seklarską im. Józefa Bema i Sándora Petöfiego będąca darem węgierskiej Fundacji Irott Szó oraz miasta Sepsiszentgyőrgy dla Tarnowa. Została ona postawiona 26 maja 2001 roku, w 170 rocznicę bitwy pod Ostrołęką, w której walczył Józef Bem (dla przypomnienia, to jedna z bitew Powstania Listopadowego). Zieleniec jest niewielki, ale zadbany z centralną alejką przez środek, klombem z kwiatami, pomnikiem Petőfiego, poety i zarazem adiutanta gen. Bema. Całości dopełniają drewniane, rzeźbione słupy/totemy.

Niestety na dworzec dotarliśmy ciut za późno i przez drzwi poczekalni widzieliśmy, jak nasz pociąg rusza z peronu. Na następny, który odjeżdżał za 10 minut nie dało się kupić biletów, bo było to akurat połączenie Intercity, ale bez miejsc do przewozu rowerów. Nie pozostało nam nic innego, jak przeczekać godzinę do odjazdu pociągu Kolei Małopolskich, którym bez problemu zabraliśmy się wraz rowerami do Krakowa. Na szczęście w dworcowej poczekalni było czysto, ciepło i sucho, a gorąca kawa w połączeniu z czekoladowym rogalem wlała nowe siły w nasze ciała i zdecydowanie podniosła morale.

Niestety warunki pogodowe zmusiły nas do wykreślenia z programu wycieczki dwóch miejsc, ale jako, że już wcześniej mieliśmy okazję je odwiedzić, to proponujemy przymknąć oko na małe pisarskie przekłamanie i potraktować je jako zaliczone punkty wyprawy. Naszym zdaniem warto je zobaczyć o ile siły, chęci i pogoda na to pozwolą, bo czasowo jest to jak najbardziej do wykonania.

Pierwsze miejsce to pozostałość Starej Synagogi mieszczącej się przy ul. Żydowskiej pomiędzy ul. Wałową i Rynkiem. W listopadzie 1939 została przez Niemców spalona, a jej mury wysadzone. W formie trwałej ruiny zachowała się centralna część synagogi, czyli Bima – miejsce obrzędów religijnych oraz czytania Tory. Rozglądając się po placu widać utrwalone fragmenty murów, pozwalające wyobrazić sobie zarys świątyni.

Drugie, to położony centralnie pośrodku Rynku budynek Ratusza mieszczący w swoich wnętrzach ekspozycję Muzeum Ratusz – Galerię Sztuki Dawnej. Na dwóch kondygnacjach mieszczą się sale z portretami rodowymi Książąt Sanguszków, wystawą srebrnej zastawy stołowej, zbiorami porcelany i szkła oraz militariami. Warto wspiąć się na 28 m wysokości gotycko-renesansową wieżę i z góry spojrzeć ponad dachami okolicznych kamienic na Tarnów, Rynek, oraz bazylikę. Schodząc z wieży jest okazja, żeby poobserwować pracę wiekowego mechanizmu zegarowego.

Czas na kilka słów podsumowania. To nie pierwszy nasz wyjazd w okolice Tarnowa, obfitujące w wiele ciekawych miejsc i spokojnych rowerowych pętli. Pod tekstem zamieszczamy kilka propozycji rowerowych wycieczek z regionu, które może staną się zachętą do częstszych odwiedzin Ziemi Tarnowskiej.

Co do opisanej w tej relacji wycieczki, to stanowi ona świetną propozycję na całodniową wycieczkę z dala od tłumów na najbardziej obleganych rowerowych trasach. W zamian za to mamy ciszę lasu, szmer wody, chwilę zadumy oraz sporą dawkę historii. Można tą trasę dowolnie miksować dopasowując do własnych preferencji oraz pory roku. Zamiast dworca w Tarnowie, na początek i koniec trasy można wybrać stację w Bogumiłowicach, z Biskupic Radłowskich można wracać szosą przez Łęg Tarnowski, lub wybrać wygodne VeloDunajec, dodać lub ująć kilometrów – opcji jest mnóstwo. Na pewno warto rozważyć dojazd pociągiem, bo to szybka, tania i wygodna opcja transportu.

PODSUMOWANIE

MAPA

GPX – POBIERZ I ROZPAKUJ

Wierzchosławice – 93 km fullPobierz
Wierzchosławice – 97 km VDunajecPobierz
Wierzchosławice – 83 km z BogumiłowicPobierz
Wierzchosławice – 53 km miniPobierz

Może Cię również zainteresować:

ROWEREM PO POWIŚLU DĄBROWSKIM
Coś się kończy, coś się zaczyna.
MAŁOPOLSKIE VELO-KLASYKI

☕ WSPÓLNA KAWA ☕

Cieszymy się, że przeczytałaś/eś nasz tekst do samego końca. Jeśli Ci się podobało i stwierdzisz, że warto postawić nam kawę, to będzie nam niezmiernie miło:

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Ostatnie wpisy

  • DOLINKI KRAKOWSKIE – JURA NA ROWERZE
  • DOLINA SUCHEJ WODY I HALA GĄSIENICOWA
  • WIERZCHOSŁAWICE I CZTEROLISTNA KONICZYNA

Kontakt

Cześć,

Jeśli jesteś zapaloną rowerzystką/ rowerzystą, lubisz pisać lub robisz piękne zdjęcia, jeśli w jakikolwiek inny sposób tak jak i my pasjonujesz się rowerami NAPISZ DO NAS. Z chęcią opublikujemy twój artykuł, zdjęcia, zrobimy z tobą wywiad lub pojedziemy razem na wycieczkę.

Nasz mail to: wiatrwszprychach@gmail.com

©2025 Wiatr w Szprychach | Powered by SuperbThemes