Bartłomiej Pawlak
Obchodzić, świętować, celebrować przeróżne okazje lubi chyba każdy z nas. Można to robić na setki różnych sposobów. W nieszablonowy sposób podszedł do tego Ośrodek Kultury Kraków – Nowa Huta, który trzydziestą rocznicę powstania oraz tyleż lat nieprzerwanej działalności postanowił uczcić stworzeniem szlaku VeloHuta. Prezent i jednocześnie pamiątka w jednym i to w dodatku podwójny, ponieważ wyznaczone zostały dwie pętle – duża (60 km) i mała (20). Trasy zostały pomyślane tak, żeby oprócz odwiedzenia charakterystycznych miejsc Nowej Huty niczym koraliki naszyjnika na nitkę szlaku nawlec 13 klubów Ośrodka Kultury Kraków-Nowa Huta. Obie pętle prowadzą przez nowohuckie osiedla, te starsze i nowsze, pełne zieleni, parków, senne przysiółki obrzeży Krakowa, jak również postindustrialne okolice kombinatu, dawnych żwirowni i portu Kujawy. Na trasie spotykamy również dawne pałacyki i dworki, miejsca, gdzie czas jakby zwolnił lub się zatrzymał oraz takie, w których wysforował się do przodu zapowiadając Nową Hutę Przyszłości.
Inauguracja szlaku VeloHuta miała miejsce wiosną 2021 roku, odbyła się z wielką pompą i przytupem. Był uroczysty przejazd oraz mnóstwo towarzyszących wydarzeniu atrakcji. Na tę okoliczność Ośrodek Kultury wydał szczegółową mapę z zaznaczonymi trasami, rodzajami nawierzchni i interesującymi punktami do odwiedzenia, opracował ślad tras w formacie gpx oraz przygotował ciekawe materiały promocyjne takie jak bidony, etui na telefony, plecaczki i inne gadżety. Zostało na cały sezon. Oczywiście myśmy tam też byli, miód i wino pili, a na inauguracyjnej imprezie godnie nas reprezentował redaktor Michał vel Szyszkodar.
Dla mnie jako osoby, która urodziła się i wychowała w Nowej Hucie okazja do przejechania szlaku VeloHuta była sentymentalną podróżą w czasie do miejsc dobrze sobie znanych, jak również takich, które znałem jedynie z nazwy, ale nigdy wcześniej ich nie odwiedziłem. Przyniosła ona wiele wspomnień, wiele emocji, w większości oczywiście pozytywnych, bo związanych z beztroskimi szkolnymi czasami. W tej nowohuckiej odysei towarzyszyli mi Jacek z Michałem, dla których eksploracja tej części Krakowa była sporym zaskoczeniem. Teraz czas na Was drodzy Czytelnicy.
DUŻA PĘTLA – 60 KM
Połowa listopada, złote liście z drzew już opadły, a pogoda jakaś taka londyńska. Liczyliśmy, że przed południem mgła się podniesie i zobaczymy błękitne niebo, ale niestety wilgoć zawieszona w powietrzu towarzyszyła nam przez cały dzień. Miejsce spotkania wybraliśmy z Jackiem nieprzypadkowo – Rondo Mogilskie. To tutaj przez blisko 40 lat wpisawszy się na dobre w krajobraz miasta stał niechlubny pomnik dawnej epoki, niedokończona stalowa konstrukcja wieżowca NOT zwana “Szkieletorem”. Szkieletor zniknął zastąpiony przez kompleks biurowców, ale Nowej Hucie mamy nadzieję, że taki los nie grozi, gdyż została wpisana na listę zabytków i objęta parkiem kulturowym. Nowa Huta jest rowerowo świetnie skomunikowana z centrum Krakowa, więc szybko ścieżką rowerową wzdłuż ul. Mogilskiej i Al. Jana Pawła II meldujemy się na Placu Centralnym im. Ronalda Reagana. Duża pętlę zaczynamy przy położonym tuż obok, przy Alei Róż vis-a-vis dawnego “Światu Dziecka” Parku Ratuszowym
PARK RATUSZOWY – Nowa Huta w zamyśle ówczesnych władz miała być odrębnym miastem, robotniczym, będącym przeciwwagą dla inteligenckiego Krakowa. Ale co to za miasto bez ratusza? Miejsce na ratusz zostało, ratusza nie ma, Nowa Huta pozostała w granicach Krakowa. Zamiast ratusza pośrodku parku znajduje się szafa do bookshare’ingu, którą Michał regularnie napełnia coraz to nowymi książkami, przywożąc ich pełne sakwy swoją Tęczową Strzałą (historię TS3 znajdziecie tutaj)
Przez osiedle Szklane Domy dojeżdżamy do Al. Solidarności, czyli jednej z głównych nowohuckich arterii biegnącej od Placu Centralnego aż po położone na lekkim wzniesieniu Centrum Administracyjne dawnego Kombinatu Metalurgicznego im. Lenina, za przyczyną którego w ogóle powstała Nowa Huta.
BLOK SZWEDZKI – pochodzący z 1959 roku, a zaprojektowany przez małżeństwo Ingardenów według zasad nowoczesnej architektury Le Corbusiera. Nietypowa jak na czasy wczesnego socrealizmu forma długiego bloku załamanego pod kątem, nowoczesna konstrukcja szkieletowa, innowacyjne dla tamtych czasów materiały budowlane, to wszystko kontrastuje z położonymi naprzeciwko budynkami osiedla Centrum B.
Posuwając się wzdłuż wspomnianej Al. Solidarności docieramy nad Zalew Nowohucki, wokół którego robimy honorową rundę.
ZALEW NOWOHUCKI – położony tuż obok rzeki Dłubni akwen wodny służący mieszkańcom do wypoczynku. Niejeden mieszkaniec Nowej Huty pamięta tłumy na basenach pod chmurką, czy niebieskie rowerki wodne z blaszanych pływaków spiętych ławką. Teraz można skorzystać z tężni solnej, plaży, kajaków, plenerowych siłowni, placów zabaw i gastronomii.
Do Zalewu przylega Park i położony w nim Dworek Jana Matejki, a obok niego zabytkowy drewniany kościół. Na cichych lokalnych uliczkach można jeszcze zaobserwować zakonserwowane w czasie stare domy dawnej wsi Krzesławice.
DWOREK JANA MATEJKI – gdy życie na ul. Floriańskiej zaczynało męczyć Mistrza, przyjeżdżał tworzyć tutaj, do podkrakowskich Krzesławic. Teraz można podziwiać położony wśród zieleni dworek, posłuchać opowieści przewodnika, a jak się ma szczęście, to nawet załapać na koncert akordeonowy. Całości dopełnia zadbany, stary park.
DREWNIANY KOŚCIÓŁ W KRZESŁAWICACH – został przeniesiony z Jawornika z myślą o stworzeniu w tym miejscu skansenu. Niestety nie doszło do tego, wobec czego jest pierwszym i jedynym obiektem niedoszłego muzeum pod chmurką.
Wracamy po raz kolejny na Al. Solidarności by po chwili stanąć i zrobić pamiątkowe zdjęcie na tle bramy Kombinatu. Od przeszło siedemdziesięciu lat huta spogląda na położoną lekko w dole Nową Hutę niczym rodzic na swoje dziecko.
CENTRUM ADMINISTRACYJNE HUTY ARCELLOR MITTAL – brama wejściowa i budynki administracyjne jednego z największych kombinatów metalurgicznych, czyli Huty im. Lenina. W latach dziewięćdziesiątych zmienił nazwę na Huta im. Tadeusza Sendzimira. W czasach świetności dawał zatrudnienie przeszło czterdziestu tysiącom pracowników, a wybudowana w latach powojennych Nowa Huta była mieszkaniem dla nich i ich rodzin.
Teren Kombinatu objeżdżamy od północno-zachodniej strony kierując się w stronę Walcowni, dalej pomiędzy halami licznych firm związanych z obróbką stali docieramy do Grębałowa.
GRĘBAŁÓW – nazwa ta mieszkańcom dzielnicy jednoznacznie kojarzy się z miejscem pochówku pokoleń budowniczych i pracowników huty. Objeżdżając wzdłuż ogrodzenia jedną z największych krakowskich nekropolii napotykamy część umocnień obronnych Twierdzy Kraków, czyli Fort 49 ½ Grębałów.
Kluczymy trochę po uliczkach osiedla (a przed powstaniem Nowej Huty odrębnej wsi) Grębałów, następnie przecinamy ruchliwą ul. Kocmyrzowską jadąc w kierunku Zesławic, do których tym razem jednak nie docieramy, bo wcześniej odbijamy w prawo, by pokręcić się trochę między zabudowaniami Kantorowic. Trafiamy nawet na fragment drogi poprzez łąki i pola zmagając się z koleinami wyrytymi w drodze przez ciągniki rolnicze.
KANTOROWICE – osiedle na obrzeżach Krakowa, na północ od Wzgórz Krzesławickich. Bardziej na zachód leży osiedle Zesławice z zabudowaniami cegielni i położonym opodal sztucznym zbiornikiem wodnym na rzece Dłubni.
Wzdłuż ul. Kocmyrzowskiej poruszamy się na krótkim odcinku śladem dawnej kolei wąskotorowej z Krakowa do Kocmyrzowa, tzw. “kocmyrzówki”. Jest nadzieja, że w nieodległej przyszłości trasa dawnego torowiska posłuży do powstania rowerowej ścieżki. Tymczasem z Jackiem stajemy jak wryci przed tabliczką z nazwą ulicy wiszącą na ogrodzeniu posesji. Widnieje na niej napis takiej oto treści: “ul. Mateusza Birkuta” – fotografia na tle tabliczki obowiązkowa. Dzieciom PRL-u postać tego murarza, przodownika pracy, budowniczego Nowej Huty z filmu Andrzeja Wajdy “Człowiek z marmuru” jest dobrze znana.
ROD “LUBOCZA” – Rodzinne Ogródki Działkowe – to namiastka pól uprawnych, Rodzicielki Ziemi, którą tysiące rolników z okolicznych wsi porzuciło szukając w pracy na Kombinacie lepszego jutra. W późniejszym okresie tzw. “działki” służyły jako miejsca odpoczynku, pielęgnacji trawników, kwiatów, drzewek owocowych, a nierzadko miejsce upraw własnych jarzyn i warzyw. Na terenie jednego z ogródków działkowych właściciel miał fantazję i umieścił repliki Wieży Eiffla, Wieży Mariackiej oraz Wieży TV z Toronto. Wierzymy na słowo, bo we mgle nie wypatrzyliśmy tych atrakcji.
Jak w kalejdoskopie migają nam nazwy kolejno mijanych osiedli: Luborzyca, Lubocza, Łuczanowice. W tym ostatnim zatrzymujemy się z Jackiem na dłuższy odpoczynek, kanapki i gorącą herbatę z termosu. Przy okazji zaglądamy w gościnne progi Klubu ANEKS ulokowanego w dawnym dworze Mycielskich. Gdy powiedzieliśmy, że podążamy szlakiem VeloHuta zostaliśmy na dalszą drogę sowicie wyekwipowani w mapy i inne gadżety. Po tak miłym przyjęciu obowiązkowo zrobiliśmy sobie wspólne pamiątkowe zdjęcie i wyruszyliśmy w dalszą podróż.
ZESPÓŁ DWORSKI W ŁUCZANOWICACH – pochodzący z początku XX wieku dwór rodziny Mycielskich z założeniem parkowym w stylu angielskim i stawami. Obecnie w słabej kondycji, oczekuje na remont po powrocie w ręce prywatne. W swoich murach od lat gości Dom Kultury – Klub Aneks.
Nie ujechaliśmy daleko, bo oto napotkaliśmy kolejne założenie parkowe z dworem pośrodku. Co dawna wieś to dworek, pałacyk, jakaś znana rodzina gospodarująca na urodzajnych glebach. Po wojnie przejęte przez państwo, użytkowane niezgodnie z przeznaczeniem, dewastowane, popadające w ruinę obecnie prezentują smutny widok.
DWÓR BADENICH W WADOWIE – pochodzący z II połowy XIX wieku zespół parkowo-dworski, po nacjonalizacji w swoich murach gościł szkołę i przedszkole. Obecnie zdewastowany, czeka na generalny remont i rewitalizację otoczenia. Staraniem mieszkańców ma w przyszłości służyć lokalnej społeczności
Coraz bardziej przybliżamy się do granic Krakowa, zabudowa zmienia charakter na typowo wiejski, przejeżdżamy pomiędzy kolejnymi, niewielkimi pagórkami poznaczonymi szachownicą pól uprawnych. Przed nami jedzie ciągnik z przyczepą wyładowaną po brzegi główkami kapusty. Zamarzył się nam z Jackiem dobry bigos…
GÓRKA KOŚCIELNICKA – położony na wzgórzu, na Szlaku Architektury Drewnianej zabytkowy kościół. W zbocza wzgórza wbite są zebrane przez ks. Hojnowskiego dwie setki pordzewiałych cmentarnych krzyży, stąd nazwa “nowohucka Grabarka”. Ciarki przechodzą po plecach.
PAŁAC WODZICKICH W KOŚCIELNIKACH – pamiętający początki XVIII wieku i rodzinę Lubomirskich barokowy pałac w późniejszych latach przez rodzinę Wodzickich przebudowany w duchu klasycystycznym. W czasach świetności gościł króla Stanisława Augusta Poniatowskiego, a po Powstaniu Warszawskim służył jako szpital dla uciekających przed represjami. Obecnie w stanie ruiny, a ze skarpy nad parkiem smutnie sterczą ceglane filary jakiegoś budynku gospodarczego – może spichlerza?
Minęliśmy najdalej wysunięty punkt trasy, zaczynamy powrót. Przejeżdżamy na południową stronę ul. Igołomskiej, mijamy osiedla Wyciąże i Wolica. Wystarczyłoby tylko przejechać mostem nad Wisłą i bylibyśmy w Niepołomicach. Tym razem po krótkim odcinku pośród łąk wjeżdżamy na koronę wału przeciwpowodziowego Wisły i zmierzamy gruntową ścieżką w kierunku Krakowa.
KAPLICA P.W. ŚW. JÓZEFA – zabytkowa, dziewiętnastowieczna kapliczka postawiona w ówczesnej podkrakowskiej wsi Wolica, obecnie osiedlu Krakowa.
Po wale przeciwpowodziowym leniwie przechadza się kot wracający z polowania, na betonowym słupku odpoczywa okazały myszołów, oburzony naszą obecnością zlatuje na odpowietrzną stronę wału, przysiada na grubo zaoranej skibie ziemi. Niby nadal miasto, a inny świat. Wracamy między zabudowania i ul. Siejówka docieramy na dawne wyrobiska żwiru.
PRZYLASEK RUSIECKI – powstałe na terenie dawnej żwirowni akweny wodne, służące do niedawna jako dzikie kąpieliska i tereny do wędkowania. Obecnie jeden ze zbiorników został zagospodarowany, posiada piaszczystą plażę, przybrzeżną promenadę, pomosty do cumowania, małą architekturę, zaplecze sanitarne i gastronomiczne. Po otwarciu okrzyknięty “Krakowskimi Malediwami”.
Mgła zaciera kształty, rozmywa kontury, z oparu majaczy ogromna hałda żużla, nad drogą czasami przebiegają jakieś pordzewiałe rurociągi. Trochę jak z horroru. Po lewej stronie w zakolu Wisły znajduje się Stopień Wodny Przewóz (jeden z trzech stopni spiętrzających poziom Wisły na terenie Krakowa), ale ze względu na jakieś błędy projektowe czy wykonawcze, chyba nieżeglowny przynajmniej dla większych jednostek.
KUJAWY – postindustrialne tereny z górującą nad okolicą hałdą wielkopiecowego żużla, oczyszczalnią ścieków “Kujawy”, stopniem wodnym “Przewóz” na rzece Wiśle, dawnym portem rzecznym “Kujawy” i położoną w okolicy nowoczesną spalarnią odpadów komunalnych.
Okrążyliśmy praktycznie całą Hutę im. Sendzimira i ul. Ptaszyckiego wjeżdżamy w “miejską” zabudowę Nowej Huty. Po prawej zostawiamy odnowiony bastion Fortu Mogiła i położony obok najniższy z krakowskich kopców – Kopiec Wandy.
KS HUTNIK – mający w powojennych latach bogatego sponsora w postaci kombinatu metalurgicznego klub sportowy z boiskiem piłkarskim na Suchych Stawach, basenem i innymi obiektami święcił triumfy w wielu dyscyplinach sportu. Wizytówka dawnej robotniczej dzielnicy miasta.
Można by powiedzieć, że od zamknięcia pętli dzieli nas ostatnia prosta, już w oddali widać Plac Centralny, ale wytyczony szlak skręca w lewo, zmienia kierunek jazdy, kluczy pomiędzy zabudowaniami najstarszej części Nowej Huty.
MOGIŁA – dawna podkrakowska wieś, obecnie część Krakowa z opactwem o.o. Cystersów i pięknym drewnianym kościółkiem p.w. św. Bartłomieja. Nowożeńcy chętnie wybierają go jako klimatyczne miejsce ślubów.
SZPITAL IM. ŻEROMSKIEGO – miejsce bardzo ważne dla Nowej Huty, oprócz funkcji leczniczej to miejsce narodzin dziesiątek, o ile nie setek tysięcy nowohucian. Rzec można, że nie byłoby Nowej Huty bez tej instytucji.
KINO ŚWIATOWID – jedno z dwóch dużych bliźniaczych kin (Świt i Światowid) na terenie Nowej Huty. W robotniczej dzielnicy oprócz Teatru Ludowego te dwa kina stanowiły oazy życia kulturalnego. Teatr Ludowy przetrwał do dzisiaj, w kinie Światowid znajduje się Muzeum PRL, a w Świcie urządzono supermarket.
Przysłowie mówi, że wszystkie drogi prowadzą do Rzymu. W Nowej Hucie natomiast wszystkie drogi biorą początek na Placu Centralnym i promieniście rozchodzą się w różnych kierunkach. Z tego można wysnuć wniosek, że jeśli wyruszymy z centrum Nowej Huty, to na pewno, wcześniej, a może później dotrzemy do Rzymu (ewentualnie jak mistrz Twardowski do Karczmy Rzym).
PLAC CENTRALNY IM. RONALDA REAGANA – centralny punkt Nowej Huty, położony w osi Alei Róż, z symetrycznie odchodzącymi szerokimi ulicami i kamienicami mieszczącymi w dawnych latach takie lokale jak Cepelia, Moda Polska, Empik, charakterystyczną kwiaciarnię na rogu, jubilera, księgarnię, koktajlbar czy mleczny bar. Do lat dziewięćdziesiątych na postumencie stał z zaplecionymi z tyłu rękami tow. Lenin, ale jako że był skierowany tylną częścią ciała do Placu Centralnego, to się go pozbyto, a nowym patronem ustanowiono prezydenta USA.
Domknęliśmy pętlę naszej wycieczki. Zatoczyliśmy koło znaczące przebiegiem szlaku ślad w terenie. Obróciło się też koło historii i dziejów Nowej Huty. Duża pętla za nami, a mała czeka na przejechanie.
MAŁA PĘTLA – 20 KM
Jako że na Facebooku podjęliśmy wyzwanie “Przejadę w tym roku szlak VeloHuta” to niehonornie by było nie wywiązać się z deklaracji. I co prawda rzutem na taśmę, ale danego słowa udało się dotrzymać w ostatni dzień 2021 roku. Gdy inni myśleli już o Sylwestrowej imprezie, chłodzili szampana, szykowali fajerwerki, to my ruszaliśmy na szlak. Tym razem do mnie i Jacka dołączył jeszcze Michał. Miejsce zbiórki to samo co poprzednio. Błyskawicznie docieramy w okolice Ronda Czyżyńskiego i tutaj wcinamy się w małą pętlę szlaku VeloHuta.
Zaczynamy w miejscu związanym z początkami awiacji na ziemiach polskich, o czym co krok przypominają nazwy osiedli i ulic.
OSIEDLA: II PUŁKU LOTNICZEGO I DYWIZJONU 303 – ich nazwy nawiązują do lotniczych tradycji tego miejsca, a mianowicie lotniska Rakowice-Czyżyny, pasa startowego i hangarów. W okolicy znajduje się sporo ulic noszących nazwiska asów awiacji pierwszej połowy XX wieku.
PAS STARTOWY – obiekt należący do działającego w latach 1912-63 lotniska wojskowego i cywilnego Rakowice-Czyżyny. Miał długość 2200 metrów i 60 metrów szerokości. Przez kolejnych 40 lat stanowił otwartą przestrzeń, z każdym następnym rokiem niemiłosiernie okrawany przez deweloperów stawiających bloki, aż prawie znikł pośród wysokiej mieszkaniowej zabudowy.
Lokalizacja dawnego pasa startowego wymagała prostego i równego fragmentu terenu, do czego idealnie nadawały się pola poniżej wyniesienia terenu, na których zbudowano bloki os. Tysiąclecia. Żeby się tam dostać trzeba troszkę popedałować pod górę, ale spokojnie, to nie wjazd na Przełęcz Stelvio.
PARK TYSIĄCLECIA – sporej wielkości park pomiędzy osiedlami Tysiąclecia i Oświecenia, z jego stoku nachylonego ku południu przy odpowiedniej pogodzie i przejrzystości powietrza widać Tatry.
Za namową Michała na chwil kilka zbaczamy ze szlaku VeloHuta, by zobaczyć w naturze murale pędzla naszego redaktora znajdujące się przy ul. Kwartowej. Oglądanie prac Szyszkodara to fantastyczne lekarstwo na chandrę i przygnębienie. Mimowolnie przywołuje na twarz uśmiech i poprawia nastrój, a co najważniejsze, nie trzeba się konsultować z lekarzem ani farmaceutą. Po zaaplikowanej terapii wracamy na szlak w miejscu, w którym z niego zjechaliśmy.
KOŚCIÓŁ NA MISTRZEJOWICACH – wybudowany w latach 70-tych XX wieku był mocno związany z ruchem solidarnościowym na terenie Nowej Huty, jednym z kilku kościołów-symboli dla mieszkańców tej robotniczej w założeniu dzielnicy.
Północne osiedla Nowej Huty ulokowane są na niewielkich pagórkach i z Mistrzejowic przez osiedla Złotego Wieku, Bohaterów Września po osiedle Piastów jedziemy raz w dół, to znowu pod górę.
PLANTY MISTRZEJOWICKIE – dzisiaj pewnie nazwane byłyby z nowoczesna parkiem linearnym. Sporych rozmiarów obszar zielony, z dominującą otwartą przestrzenią leżący na styku dwóch osiedli: Złotego Wieku i Bohaterów Września. Znajdziemy tam spory skate park, tor do trialu, place zabaw, alejki, kwiaty, generalnie świetne miejsce do wypoczynku.
Żeby było co wspominać, to przemieszczając się pomiędzy dwoma fortami artyleryjskimi krótki odcinek wiódł przez zaorane pole. Nie wziąłem pod uwagę, że odwilż, która nastała po wcześniejszych mrozach zamieni wspomniane pole w błotnistą pułapkę. O jeździe można było zapomnieć, buty grzęzły w błocie sygnalizując chęć pozostania tamże, opony rowerów zwiększyły swój rozmiar o kilka cali oblepione błotem. Masakra.
Gdy ja grzęzłem w błocie to Michał z oddali dawał mi jakieś głupie rady. Kiedy ja w końcu zanosząc się ze śmiechu stałem już na twardym, to Michał był tam, gdzie ja chwilę wcześniej i miotał przekleństwa we wszystkich znanych mu językach. Tylko Jacek zachował stoicki spokój, zapewne próbując wyprowadzić jakiś wzór na optymalną trasę, jak na matematyka przystało.
FORTY TWIERDZY KRAKÓW – fort nr 48 “Batowice” oraz 48a “Mistrzejowice” leżą po przeciwnych stronach ul. Piasta Kołodzieja. Dawniej “widziały się” wzajemnie, ale obecnie skryte są pośród drzew i bloków. Jeden odrestaurowany, drugi w trakcie prac remontowych – zostaną zachowane jako militarna pamiątka dawnych czasów.
Co tu dużo mówić – to trzeba zobaczyć. Szeroki pas zielonego terenu pomiędzy blokami. Tak się kiedyś budowało. Dużo drzew, place zabaw, a obok szkoły, przedszkola, ośrodek zdrowia, sklepy i usługi. Coś się teraz mówi w mieście o idei “miasta piętnastominutowego”? No to zapraszam do Nowej Huty, tutaj już dawno to wiedzieli i to w standardzie 10 minut max.
PLANTY BIEŃCZYCKIE – następne linearne założenie zieleni ciągnące się od ul. Okulickiego aż po ul. Kocmyrzowską, na odcinku 2 kilometrów oddzielające położone przy nich nowohuckie osiedla z wielkiej płyty pochodzące z lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych. Alejki nadszarpnięte już trochę zębem czasu czekają na remont, ale zieleń dzielnie się trzyma.
KOŚCIÓŁ ARKA PANA – kolejny nowohucki kościół-symbol, związany z dążeniami robotników do posiadania świątyni. Kościół o nietypowym kształcie przypominającym arkę Noego, z kamieniem księżycowym z misji Apollo-11 wtopionym w tabernakulum, ołtarzem z bryły marmuru w kształcie dłoni i dominującą nad wnętrzem kościoła rzeźbą Chrystusa Ukrzyżowanego autorstwa Bronisława Chromego. Antresola, dolna kaplica – dają możliwość spojrzenia z różnych perspektyw i pod różnym kątem.
Przy ul. Kocmyrzowskiej kończą się Planty Bieńczyckie, po drugiej stronie ulicy zaczyna się osiedle Teatralne, noszącą nazwę od wybudowanego tam teatru.
TEATR LUDOWY – powstały dla ludu pracującego miast i wsi. Kraków miał swoje kina i teatry, a Nowa Huta własne. Jak widać stoi po dziś dzień oparłszy się zawieruchom dziejowym i służy nowohuckiej społeczności. Potwierdza to, że był, jest i miejmy nadzieję nadal będzie potrzebny kolejnym pokoleniom. Piszący te słowa nie pamięta (bo i z racji wieku nie może) premiery Krakowiaków i Górali, ale na Jasełkach, czy Moralności Pani Dulskiej bywał.
Zostawiamy za sobą Teatr Ludowy, powoli zbliżamy się do Parku Ratuszowego, Alei Róż i Placu Centralnego. Jeszcze nam mało, jeszcze kluczymy po osiedlach tak zwanej Starej Huty, tworzących zaczątki nowej dzielnicy Krakowa z aspiracjami do bycia odrębnym miastem. Warto przyglądnąć się specyficznej formie zabudowy i skonfrontować to później ze zdjęciami terenu z lotu ptaka.
OSIEDLA: HUTNICZE, OGRODOWE, WANDY, WILLOWE, MŁODOŚCI, NA SKARPIE – osiedla pamiętające same początki Nowej Huty – pracujący na Kombinacie musieli gdzieś mieszkać, a pamiętać należy, że w większości byli to przyjezdni szukający lepszego jutra i szans na przyszłość. Niewysokie bloki, rozlokowane przemyślnie pośród zieleni sprawiają, że niejeden chętnie by tu zamieszkał.
Na koniec jeszcze tereny zielone na wyniosłej skarpie, w sąsiedztwie Szpitala im. Żeromskiego. Otwarta przestrzeń, dużo zieleni, spacerowa alejka, użytek ekologiczny i oby tak już zostało.
PARK NA SKARPIE – ulokowany pomiędzy Szkołą Muzyczną a Szpitalem Żeromskiego, na wysokiej skarpie dawnej trasy Wisły, z widokiem rozpościerającym się na Nowohuckie Łąki i widoczne w tle Pogórze Wielickie. Park bogaty w kwiaty, pergole, place zabaw dla dzieci i siłownię dla dorosłych.
ŁĄKI NOWOHUCKIE – użytek ekologiczny o powierzchni prawie 60 ha, powstały w 2003 roku chroni cenne przyrodniczo tereny, pozwalając zażyć kontaktu z naturą spacerując pięciokilometrową spacerową pętlą. Zawsze tu można spotkać amatorów spędzania czasu na wolnym powietrzu spacerujących, biegających, jeżdżących na rowerach czy nartach biegowych.
Zanim wyruszyłem na szlaki VeloHuta był we mnie pewien niepokój – czy odnajdę Nową Hutę zapamiętaną z czasów dzieciństwa, widzianą oczami młodego wówczas człowieka? A może noszę w sobie wyidealizowany obraz miejsca, gdzie się urodziłem i wychowywałem? Czy nie przeżyję rozczarowania? I wiecie co? Gdy wjechałem pomiędzy te bloki z wielkiej płyty, stare osiedla przy Placu Centralnym, liczne parki, poczułem, że jestem u siebie, jakbym wrócił do domu. Tym, którzy znają Nową Hutę polecam VeloHutę.
Kto nie był tu wcześniej tym bardziej powinien skorzystać z tej formy zwiedzania na dwóch kółkach. W mojej ocenie wytyczone trasy są przemyślane i ukazują różne oblicza tej dzielnicy. Czy coś bym zmienił w przebiegu przygotowanych tras? Raczej nie. Nie trzeba. Niech tak zostanie, jest dobrze.
DUŻA PĘTLA
MAŁA PĘTLA
GPX – POBIERZ I ROZPAKUJ