Bartłomiej Pawlak
Jak tak sobie popatrzę wstecz, przewertuję kalendarz wyjazdów z poprzedniego roku, to mam wrażenie swoistego deja vu. Prawie identycznie prezentuje się schemat obieranych kierunków wycieczek. Nie oznacza to wcale, że rok w rok w ten sam weekend powtarzamy dokładnie tą samą trasę. Wręcz przeciwnie, zachowujemy z grubsza ten sam kierunek i kilka ważniejszych punktów stycznych, ale poszukujemy nowych dróg, wariantów trasy oraz atrakcji w okolicy. Może po trosze wynika to z faktu, że łatwiej sięgnąć po znane rozwiązania, może też ma znaczenie podejście, że skoro rok temu daliśmy radę, to teraz też na pewno jesteśmy przygotowani na wyzwania, a może to zwykły zbieg okoliczności.
Na hasło “Niepołomice” wszyscy zgodnie powiedzieli tak. Żeby uniknąć zeszłorocznego klasyka z Drogą Królewską i Żubrostradą przez puszczę, za podpowiedzią Piotra postanowiliśmy wybrać się do Drwini, żeby zobaczyć oddaną rok temu wieżę widokową i sprawdzić gładkość asfaltu na nowej ścieżce od MOR-u w Ispinie. W niedzielny poranek na Salwatorze w szeregu zbiórka, kolejno odlicz – poszło szybko, bo było nas tylko trzech: Piotr, Jacek i ja. Do Niepołomic jednym skokiem dojechaliśmy klasycznie przez Mogiłę, Brzegi i Grabie. Tam na Orlenie standardowo przerwa na kawę i batona – tak się jakoś przyjęło, ilekroć jesteśmy w okolicy, tutaj uzupełniamy niedobory kofeiny. Czas ruszać dalej, wjeżdżamy na wiślany wał przeciwpowodziowy, koroną którego wytyczona jest Wiślana Trasa Rowerowa, która ciągnie się aż po Szczucin. My tak daleko się tym razem nie wybieramy, za jakieś 20 km na wysokości przeprawy mostowej do Nowego Brzeska rozstaniemy się z WTR-ką skręcając w prawo do Ispiny. Tam czeka na nas przytulny MOR, a plecaki stają się lżejsze o zjedzone banany, kanapki i gorącą herbatę z termosów.
W Ispinie na najbliższym skrzyżowaniu trafiamy na normalnie nieśmiganą nówkę trasę ulokowaną wzdłuż DW964 (stara droga na Tarnów), ale w całości od niej odseparowaną. W prawo w kierunku Niepołomic sięga, póki co do Chobotu, a w lewo, który to kierunek obieramy kończy się po około 1,5 km, ale widać, że teren jest przygotowywany do kontynuacji prac. Jak ostatnio czytałem, to ponoć trasa ta ma być poprowadzona aż po VeloRaba, czyli do Uścia Solnego. Zapowiada się, że w nieodległej przyszłości będzie gdzie pojeździć korzystając z fajnych, rowerowych tras. Niedługo po tym jak kończy się ścieżka skręcamy w prawo w asfaltową drogę przez las. Po około 4 km dojeżdżamy do Drwini i gdyby nie Piotr, to my z Jackiem przegapilibyśmy miejsce docelowe, czyli MOR Drwinia. Zamiast wjazdu na most na Drwince trzeba skręcić w prawo, ale żaden drogowskaz tego nie sugeruje. Mam nadzieję, że z czasem oznakowanie będzie uzupełnione.
W mojej ocenie widoczne są zarówno plusy, jak i minusy inwestycji wartej 2,6 miliona złotych. Do mocnych stron trzeba zaliczyć rozbudowaną infrastrukturę wypoczynkową, użycie naturalnych materiałów, które nie są agresywne w odbiorze otaczającej przyrody, plac zabaw dla dzieci, siłownię zewnętrzną oraz parking na przeszło 50 samochodów. Takie atuty miejsca dają Drwini szansę jej wyboru jako punktu startowego i końcowego wycieczki w formie pętli. Bliskość Puszczy Niepołomickiej, Wiślanej Trasy Rowerowej, tras VeloRaba i VeloMetropolis pozwalają na konstruowanie wycieczek w wielu wariantach i konfiguracjach. Po powrocie z wycieczki można skorzystać z miejsca na ognisko, ławek i stołów. Całości dopełniają drewniane kładki przerzucone nad rozlewiskiem oraz wieża widokowa. Tutaj czas przejść do minusów. Pierwszy w mojej ocenie to sama wieża.
Betonowa konstrukcja wystająca ponad rozlewisko jakoś nie pokrywa się z moją definicją wieży widokowej. Po wyjściu na górny taras jedyny widok, jaki mamy do dyspozycji, to panorama zagospodarowanego terenu. Zaczynając wycieczkę oczekiwałem wieży, która pozwoli rozejrzeć się dokoła, popatrzeć ponad drzewami puszczy, ale jej lokalizacja w niecce terenu nie daje takiej możliwości. Musiałaby być naprawdę wysoka, żeby ogarnąć widok dookoła, ale wtedy prawdopodobnie mocno wcinałaby się w otoczenie. Drugi minus z punktu widzenia rowerzysty to nawierzchnia – nazywając miejsce MOR-em nie spodziewałem się, że zjeżdżając z drewnianych mostków na alejki, przyjdzie mi się zmagać z luźnym szutrem pod kołami. Chwała projektantom i wykonawcom, że nie pokusili się o wyasfaltowanie alejek, ale można było wziąć przykład z nieodległej VeloRaby, gdzie nawierzchnia jest ubita i można śmigać nawet na szosówce.
Tutaj po zjeździe z mostka wpadamy w sypką nawierzchnię, która w rowerach trekingowych uniemożliwia jazdę i powoduje ryzyko wywrotki. Trzecia uwaga dotyczy mostka za wieżą i placyku za nim. Średnica tego “ronda” na asfaltowej nawierzchni pozwalałaby spokojnie zawrócić rowerem, ale na przesypującym się pod kołami podłożu było to wyzwanie nawet dla moich szerokich opon. Do tego rosnące na placyku dwie brzozy powodują, że jest on całkowicie niefunkcjonalny. Wystarczyło przesunąć obrys o 1-2 metry i drzewa spokojnie rosły by sobie poza krawężnikiem. W ogólnym rozrachunku cały teren należy ocenić na solidne 4+. Kilka drobnych szczegółów do poprawienia sprawiłoby, że teren byłby tak samo przyjazny spacerowiczom, rodzinom z dziećmi i cyklistom.
Żeby dotrzeć z Drwini na obrzeża puszczy trzeba, póki co skorzystać z drogi łączącej Nowe Brzesko z Bochnią – na szczęście nie jest on zbyt długi. W Mikluszowicach skręcamy w prawo na prowadzącą przez puszczę Żubrostradę w kierunku Niepołomic. W centrum w Małopolskim Centrum Dźwięku i Słowa robimy dłuższy postój, bo w nogach mamy już koło 90 km. Odpoczynek i pyszne zapiekanki przywracają nam siły potrzebne na powrót do Krakowa. Decydujemy się na powrót wariantem industrialnym, czyli przez Przylasek Rusiecki, Branice i Pleszów – ciekawa alternatywa do przejechanej z rana trasy przez Brzegi.
I tak oto plan wykonany, teren zbadany – mogę śmiało polecić trasę wycieczki, jeśli ktoś nie boi się dystansu koło 120-125 km, lub wybór krótszego wariantu na przykład z Drwini lub Niepołomic. Sądzę, że odbiór kompleksu w Drwini wypadnie jeszcze korzystniej w okresie wiosennym czy letnim, kiedy wokół będzie zielono. Podsumowując plusy miejsca zdecydowanie przeważają nad minusami, w związku z czym zachęcam do odwiedzin i skorzystania z uroków tego miejsca.
Dla uzupełnienia – czas jakiś po napisaniu tej relacji jechaliśmy do Uścia Solnego i mogę potwierdzić, że na większości trasy od Ispiny do Uścia prowadzone są intensywne prace przy budowie rowerowej drogi. Stopień zaawansowania jest różny, od wykopów po świeży asfalt. Wygląda na to, że szybciej niż się spodziewałem będzie można np. z Drwini, Ispiny czy Niepołomic jechać WTR a wracać komfortową ścieżką rowerową wzdłuż starego tarnowskiego traktu.
GPX – POBIERZ I ROZPAKUJ