Bartłomiej Pawlak
Dzisiejsza relacja poświęcona będzie wycieczce po miejscach związanych z wydobyciem soli, a skoro tak, to już wiadomo, że jej celem będzie Wieliczka. Pomysł na nią zakiełkował mi w głowie już dość dawno temu. W zimie pogrzebałem trochę w czeluściach netu, w lutym zrobiłem objazd trasy, a potem przyszło czekać do połowy czerwca, żeby wcielić ją w czyn. Do ostatnich chwil ważyły się jej losy, ale zmęczeni oczekiwaniem na kolejne opady i burze postanowiliśmy zaryzykować. Z Salwatora z Dominikiem zgarniamy Piotra i drugiego Dominika, na Ruczaju czeka na nas Bernadka z Juniorami i ku naszemu miłemu zaskoczeniu również Jurek. Po krótce przedstawiłem cel naszej wycieczki oraz naświetliłem historyczne tło, po czym obraliśmy azymut na wschód.
Historia Krakowa jest nierozerwalnie związana z wielicką kopalnią. Jej powstanie datuje się na XIII wiek, chociaż sól według źródeł historycznych pozyskiwana była już dużo wcześniej (3500 lat p.n.e.), poprzez odparowanie solanki wydostającej się na powierzchnię. Sól w średniowieczu oznaczała bogactwo i znaczące wpływy do skarbu państwa. Wraz z rozwojem wiedzy i techniki kopalnia rozwijała się, powstawały kolejne szyby służące wydobyciu spod ziemi białego skarbu. Były drążone, pogłębiane, z czasem, w związku z postępującą eksploatacją złoża traciły na znaczeniu, znikały z mapy i krajobrazu Wieliczki zastępowane przez kolejne nowe. Szukając informacji na etapie planowania tej wycieczki natknąłem się na informację o 24 szybach wielickiej żupy. Do czasów obecnych zachowało się jedynie siedem z nich, które oprócz oczywistej funkcji transportowej ludzi i sprzętu pełnią jeszcze jedną bardzo ważną rolę, zapewniają wentylację podziemnych chodników i komór. Te, które wrosły na stałe w wielicki krajobraz dając szansę podziwiania ich obecnie, to szyby: Daniłowicza, Regis, Św. Kingi, Górsko, Kościuszko, Paderewski i Wilson. Aby ocalić od zapomnienia te, które znikły już z powierzchni ziemi, powstał pomysł, aby poprowadzić trasę wycieczki tak, żeby odwiedzić miejsca lokalizacji zarówno tych historycznych, jak i obecnych szybów. Na terenie Wieliczki historyczne lokalizacje szybów oznaczone są tablicami z informacjami o czasie ich powstania, głębokości, czasie eksploatacji. Niestety czas robi swoje, blakną na słońcu, niszczeją, więc to już chyba był najwyższy czas by je objechać i uwiecznić na zdjęciach.
Dojazd z Krakowa do Wieliczki nie nastręcza większych problemów, ponieważ do dyspozycji mamy ścieżkę rowerową wzdłuż ul. Wielickiej oraz kładkę nad autostradą A4, która pozwala bezpiecznie przedostać się na drugą stronę obwodnicy. Za autostradą spokojnie bocznymi uliczkami: Podleśną, Łany, Różaną, Krzyszkowicką oraz Sadową dojeżdżamy do ronda na wlocie od strony Baryczy.
Mijając rogatki Wieliczki na rondzie obieramy kierunek na wprost, a następnie przy Centrum Edukacyjno-Rekreacyjnym SOLNE MIASTO odbijamy w lewo w ulicę Kościuszki by po kilkuset metrach, w miejscu gdzie ulica skręca w lewo przechodząc w ul. Janińską po prawej stronie napotykać pierwszy z szybów, a mianowicie Kościuszko pełniący funkcję techniczną i wentylacyjną. Jest on wykorzystywany w bieżącej pracy kopalni, a jego wygląd jest o tyle nietypowy, że posiada białą barwę i współczesną sylwetkę.
Wracamy z powrotem na ul. Janińską, gdzie po lewej stronie, przy budynku sądu znajduje się tablica symbolizująca lokalizację szybu Janina. Czas jego funkcjonowania przypada na lata 1681 – 1865, a nazwa nawiązuje do imienia panującego wówczas króla Jana III Sobieskiego. Informacja na tablicy głosi, że osiągnął głębokość 91 metrów.
Podążając dalej ul. Janińską docieramy do skrzyżowania z ul. Klaśnieńską, gdzie po skręcie w prawo przy posesji z numerem 19 jest miejsce dawnego szybu Leszno, odrobinę dalej przy numerze 28 dawna lokalizacja szybu Kunegunda. Oba pochodzą z podobnego okresu, z XVII wieku, z tym, że Kunegunda z początku, a Leszno z połowy wieku. Kunegunda po procesie z Lubomirskimi w 1717 roku przeszła na rzecz państwa i została zasypana, natomiast Leszno ostało się aż do końca XIX wieku. Oba szyby miały zbliżoną głębokość przekraczającą 90 metrów.
Wracamy z powrotem i po prawej stronie, za skrzyżowaniem z ulicą Szpitalną, po prawej widzimy niewielkich rozmiarów szyb Górsko. Jego historia podobnie jak dwóch poprzednich sięga pierwszej połowy XVII wieku, natomiast przetrwał zdecydowanie dłużej, bo aż do 1954 roku, kiedy to został zasypany. Na szczęście zabudowania nadszybia przetrwały do dzisiaj, zostały wyremontowane i w 1986 roku wpisane do ewidencji zabytków.
Jedziemy dalej, wkrótce docierając do pochyłego rynku, którego płyta upada w kierunku północy. W dolnej jego części możemy zobaczyć rzeźby górników wyłaniające się z ziemi. Robimy pamiątkowe zdjęcia z gwarkami i kontynuujemy jazdę wjeżdżając z rynku w ulicę Batorego, która opada stromo w dół. W połowie ulicy, po lewej stronie na wysokości placu handlowego napotykamy na dwie kolejne tablice stojące w miejscach po dawnych szybach Seraf i Ligęza. Szyb Seraf powstał w połowie XV wieku, wyposażony był w kierat konny, zatem można powiedzieć, że był nowoczesny jak na swoje czasy. Lata eksploatacji odcisnęły piętno na jego stanie technicznym, w związku z czym na początku XVII wieku zaczęto drążenie szybu Ligęza z myślą o przejęciu funkcji Serafa. Niestety zlokalizowana na głębokości kilkunastu metrów kurzawka spowodowała zniszczenie drewnianej obudowy szybu i tak oto Seraf przetrwał do XIX wieku pełniąc funkcję transportową, w przeciwieństwie do Ligęzy, który miał przejąć funkcje starego szybu, a zakończył swój żywot bardzo szybko.
Po dojechaniu do skrzyżowania skręcamy w prawo w ulicę Limanowskiego i chwilę później w lewo w ul. Chopina. Po krótkim podjeździe, z lewej strony za ogrodzeniem widzimy betonową płytę i pamiątkową tablice w lokalizacji szybu Boża Wola. Informacja jest lakoniczna, możemy się jedynie dowiedzieć, że pochodzi z połowy XVII wieku.
Sto metrów dalej przy skrzyżowaniu z ulicą Górniczą zlokalizowany był następny szyb, Boner powstały w 1532 roku i liczący 72 metry głębokości. Niestety po 112 latach zaprószenie ognia było powodem jego końca i szalejącego przez osiem miesięcy pożaru kopalni.
Za kolejne dwieście metrów wjeżdżamy na Rondo Górników Wielickich, które opuszczamy zjazdem na Gdów. Czwarta uliczka w prawo to Puławskiego, przy której znajduje się czynny szyb wentylacyjny o nazwie Wilson. To tak zwany szyb wydechowy, zadaniem którego jest usunięcie zużytego powietrza z kopalnianych komór i korytarzy. Zadanie to jest realizowane poprzez dwa ogromne wentylatory – pracuje jeden z nich, drugi jest w gotowości na okoliczność awarii lub planowanego wyłączenia tego pierwszego. W przypadku awarii obu z nich po dwudziestu minutach konieczne jest zarządzenie ewakuacji kopalni. Aby zapewnić prawidłową wentylację całej kopalni, szyby współpracują ze sobą parami. W części wschodniej kopalni szyb Regis jest szybem wdechowym, a Wilson wydechowym, w części centralnej wdech realizowany jest szybem Daniłowicza, a wydech poprzez Kościuszko, natomiast zachodnią część kopalni w świeże powietrze zaopatruje szyb św. Kingi, a zużyte wyrzuca na powierzchnię Kościuszko. Dzięki takiemu układowi wentylatorów, całemu systemowi śluz i sterowania przepływem powietrza możliwe jest bezpieczne przebywanie pod ziemią zarówno turystów jak i górników.
Od szybu Wilson wracamy z powrotem na Rondo Górników Wielickich. Na prawo odchodzi ulica Asnyka, przy której zlokalizowany był jeden ze starszych szybów, Bużenin działający w latach 1564 – 1824, kiedy to jego funkcję przejął położony nieopodal Loiss. Niestety nie udało nam się zlokalizować jego historycznej lokalizacji, być może z powodu przebudowy układu drogowego tablica pamiątkowa straciła się.
Nie pozostaje zatem nic innego jak od ronda ulicą Słowackiego udać się w kierunku centrum Wieliczki. Za skrzyżowaniem ul. Górniczą po prawej odnajdujemy kolejną tablicę, tym razem w miejscu dawnego szybu Loiss. Pochodzący z drugiej połowy XVI wieku dotrwał aż do czasów powojennych, kiedy to w 1948 roku został zasypany. Jego głębokość przekraczała 140 metrów, a pozyskiwana tutaj sól była gorszej jakości i wydobywana w postaci rumoszu.
Ulica Słowackiego wyprowadza nas wprost na Plac Kościuszki, gdzie znajduje się najstarszy z czynnych szybów kopalni zwany Regis. Pochodzi z XIV wieku i pamięta czasy panowania króla Kazimierza Wielkiego. Z początkiem XIX wieku jego głębokość sięgała 246 metrów. Moim zdaniem jest to najpiękniejszy z szybów w swojej zewnętrznej formie. Tutaj zaczyna się magiczna podróż do wnętrz wielickiego złoża w postaci tak zwanej Trasy Górniczej. W górniczym ubraniu, z lampką na kasku, w małej grupie zjeżdża się pod ziemię, aby w ciszy, spokoju i ciemności rozpraszanej jedynie górniczymi lampkami podziwiać cuda natury oraz ciężką pracę górników na przestrzeni wieków wydobywających sól i zabezpieczających powstałe wyrobiska.
W pobliżu szybu Regis znajdujemy kolejne trzy historyczne szyby. Na Zamku Żupnym ustawiona jest tablica w miejscu szybu Poszukiwawczego, o którym niestety niewiele wiadomo. Jest to najstarszy z szybów odkryty podczas badań archeologicznych na zamku, ale najprawdopodobniej niekorzystne warunki geologiczne sprawiły, że został zasypany zanim osiągnięto poziom złoża. Tuż poniżej Zamku Żupnego, w parku, napotykamy tablicę upamiętniającą czternastowieczny szyb Świętosławski, wydrążony na głębokość 57 metrów. Niestety jego zły stan techniczny był przyczyną zawału wraz z sąsiednimi komorami w 1620 roku. Kilka kroków dalej ulokowany był następny szyb pochodzący z tego samego okresu, a mianowicie Wodna Góra. Miał głębokość prawie 250 m i służył do odwadniania kopalni aż do drugiej połowy wieku XIX, kiedy to jego funkcję przejął zmodernizowany, sąsiedni Regis. Warto w tym miejsc wspomnieć, jak ważne jest odpompowywanie wody z wyrobisk. Słodka woda w sposób niekontrolowany wypływająca z górotworu, wypłukująca sól stanowi ogromne zagrożenie dla bezpieczeństwa kopalni. Wiosną 1992 roku w poprzeczni Mina doszło do niekontrolowanego wypływu wody na niespotykaną dotąd skalę. Przez pół roku trwała heroiczna walka o zatamowanie wycieku, a tym samym uratowanie kopalni oraz miasta. Przez wiele lat pamiątką tamtych dramatycznych wydarzeń były zapadliska terenu, uszkodzona linia kolejowa oraz zapadnięty mur klasztoru o.o. Franciszkanów. Obecnie wszystkie wody kopalniane są zbierane, pompowane na powierzchnię i odparowywane w położonej nieopodal tężni warzelni soli. W taki sposób rocznie pozyskuje się 16 tysięcy ton soli.
Zmierzając do najsłynniejszego z szybów, który jest znany chyba każdemu, kto choć raz miał okazję być na wycieczce w kopalni, przy parkingu na ul. Dembowskiego mamy jeszcze dwie pamiątkowe tablice. Przy wyjeździe z parkingu stał pamiętający początki kopalni szyb Goryszowski, wydrążony w 1288 roku i służący aż po wiek XV. Od strony wjazdu na parking przy skrzyżowaniu z ul. Dembowskiego w XIV i XV wieku zlokalizowany był szyb Swadkowski. Oba wymienione szyby miały głębokość około 50 metrów i są to niestety jedyne informacje na ich temat, reszta ginie w mrokach historii.
Od parkingu ulicą w górę docieramy do punktu centralnego kopalni, czyli szybu Daniłowicza. Pochodzi on z pierwszej połowy XVII wieku, przez lata eksploatacji przechodził liczne remonty i modernizacje, służy do obsługi ruchu turystycznego aż do czasów obecnych. To tutaj na Trasę Turystyczną w sezonie zjeżdża nawet 10 tysięcy turystów dziennie, aby podziwiać cuda z kryształów soli zamknięte w podziemnych komorach i korytarzach. Tutaj zawsze panuje ścisk i gwar, tłoczą się grupy czekające na swoją kolej, stoiska kuszą pamiątkami – teraz ze względy na epidemię jest pusto i cicho.
Z tyłu po prawej stronie za głównym szybem widoczna jest betonowa płyta, a na niej makieta budynku – w tym miejscu znajduje się szyb Paderewski, oczekujący na odbudowę nadszybia. Jest on stosunkowo młody, bo pochodzi z 1812 roku. Początkowo pełnił funkcje transportowe, w późniejszym okresie komunikacyjne i wentylacyjne. Po modernizacji ma wspomóc szyb Daniłowicza w obsłudze ruchu turystycznego, a planowany wygląd odbudowanego nadszybia obrazuje makieta ustawiona na powierzchni.
Za Paderewskim rozciąga się piękny park, po którego drugiej stronie wzniesiona została ogromna tężnia solna. Za tężnią po prawej widzimy Warzelnię (odzyskującą sól z odpompowywanej z wyrobisk solanki), a po jej lewej stronie Młyn Solny. Za młynem ulokowany jest ostatni i zarazem najmłodszy, pochodzący z końca XIX wieku szyb św. Kingi. Oprócz wspomnianej wcześniej funkcji wentylacyjnej, zwozi on pod ziemię górników zapewniających bezpieczeństwo kopalni oraz turystów. Tędy odbywają się również zjazdy kuracjuszy do podziemnego sanatorium.
W taki oto sposób przemierzyliśmy Wieliczkę wzdłuż i wszerz, odnajdując dwadzieścia z dwudziestu jeden znanych lokalizacji szybów, zarówno zachowanych po dziś dzień, jak również tych, którym niedane było doczekać obecnych czasów. Oprócz tych, które odwiedziliśmy podczas tej wycieczki, w materiałach archiwalnych znalazłem wzmianki o szybach Lubomierz, Klasno i Teresa, które znajdowały się od południa na granicy Wieliczki i Sierczy we władaniu rodziny Lubomirskich. Ponieważ leżały one blisko królewskich szybów, dochodziło do incydentów z podbieraniem złoża, co w konsekwencji doprowadziło do odkupienia przez koronę od Lubomirskich konkurencyjnych szybów.
Do Krakowa wracamy tą samą trasą, którą przyjechaliśmy. Podjęte ryzyko wyjazdu opłaciło się, bo mimo czarnych chmur nad nami nie spadła ani jedna kropla deszczu. Zainteresowanym polecamy tą wycieczką, bo oprócz przyjemności z jazdy rowerem daje ona możliwość poznania historii, która choć mało znana, to związana jest z polską państwowością przez całe wieki.
Planując wycieczkę należy mieć na uwadze górzysty charakter Wieliczki oraz wypiętrzenie terenu oddzielające Kraków od Wieliczki. W sumie zebrało się nam koło 500 m przewyższenia. Polecam zwiedzanie w małych grupach, ponieważ prawie całą wycieczkę na terenie Wieliczki odbywa się w ruchu ogólnym, wąskimi i krętymi uliczkami przy dosyć sporym ruchu samochodowym, zatem bądźcie czujni.
GPX – POBIERZ I ROZPAKUJ
fajna wycieczka
Cieszymy się bardzo, że się podobało.