Skip to content
Menu
Wiatr w Szprychach
  • Strona główna
  • Relacje
  • Rozmowy
  • Różne Różności
  • Kontakt
Wiatr w Szprychach

ŚLADAMI BIAŁO-CZERWONEJ SZACHOWNICY

Opublikowano 26 czerwca 202526 czerwca 2025

Bartłomiej Pawlak

„Rycerzem wśród wspaniałego rodu lotników jest myśliwiec, lotnik nad lotnikami; rycerskim jego zadaniem jest bronić. Bronić własnych bombowców od ataku wroga, godzącego z powietrza, i bronić własnej ziemi od nieprzyjacielskich bombowców. Czasem myśliwiec ogniem swych karabinów maszynowych atakuje nieprzyjaciela znajdującego się na ziemi – lecz czyni to rzadko. Jego wysiłek, jego zwycięstwa, jego tragedie najczęściej rozgrywają się ponad chmurami, wysoko w powietrzu, gdzie jest widok najszerszy, niebo najbliższe, a padół ziemski niewyraźny i daleki jak szary sen.”
[Arkady Fiedler „Dywizjon 303”]

Przeczytaniem tego fragmentu książki Dywizjon 303 Arkadego Fiedlera rozpoczęliśmy naszą wycieczkę śladami lotniczej historii, których, jak się okazało, w Nowej Hucie jest sporo. Wszystko zaczęło się przy okazji planowania wydarzeń związanych z 5 rocznicą powstania szlaku VeloHuta, którego okrągłe urodziny wypadły właśnie w 2025 roku. Oprócz hucznego pikniku, warsztatów i slajdowisk, jednym z pomysłów na uatrakcyjnienie jubileuszu była również tematyczna wycieczka po Nowej Hucie. Spośród kilku pomysłów z największym zainteresowaniem spotkał się temat „lotniczy” — i tak oto od słów przeszliśmy do czynów.

Tęsknota za wzbiciem się w przestworza towarzyszy człowiekowi od zarania dziejów. Od marzeń Ikara począwszy, poprzez osiągnięcia braci Wright, aż po rekordy prędkości, wysokości, dystansu — dążymy do tego, by zawładnąć niebem i sięgnąć kosmosu. Kto, czytając książki lub oglądając filmy o podniebnych bitwach, nie chciałby się stać jednym z asów przestworzy? Jest w tym coś niedoścignionego, wyidealizowanego, jakiś rycerski romantyzm zmagań na niedostępnym dla zwykłego człowieka poziomie.

A wszystko zaczęło się w 1903 roku, kiedy bracia Orville i Wilbur Wright w trakcie kilkusekundowego lotu po raz pierwszy poderwali swój samolot w powietrze, by po kilkudziesięciu metrach ponownie dotknąć kołami ziemi. I to był początek — tego nie dało się już zatrzymać. Jak maleńka wyrwa w tamie, która powiększa się z każdą chwilą, by ostatecznie uwolnić spiętrzone masy wody, tak kolejne próby, badania, odkrycia, patenty spowodowały niesamowicie dynamiczny rozwój awiacji.

Dziewięć lat po pierwszym locie braci Wright, w 1912 roku, Kraków już posiadał własne lotnisko. Zostało ono ulokowane po wschodniej części miasta, za Osiedlem Oficerskim i ułańskimi koszarami, w ówczesnej wsi Rakowice. Jako że Polski nie było wtedy na mapach Europy, należało ono do Cesarstwa Austrii, wchodząc w skład Twierdzy Kraków. Bezpośrednia bliskość przebiegającej na północ od Krakowa granicy z Rosją, jak również ranga miasta jako ośrodka nauki, kultury i przemysłu sprawiła, że Twierdza Kraków miała znaczenie strategiczne.

Początkowo lotnisko służyło jako baza balonów obserwacyjnych, z czasem wzbogacając się o kolejne jednostki latające i budynki zaplecza. Rok 1918 przyniósł wielkie zmiany na mapach politycznych ówczesnego świata, a Polsce zapewniając odzyskanie niepodległości. Dzięki Hauptmannowi Romanowi Florerowi i grupie polskich spiskowców udało się na przełomie października i listopada 1918 roku przejąć i zabezpieczyć samoloty wraz z całym zapleczem magazynowym. Do dalszych kolei losu lotniska wrócimy jeszcze w niniejszej relacji.

Pierwszego grudnia 1918 r. Szef Sztabu Generalnego RP, generał Stanisław Szeptycki, w rozkazie nr 38 wydał zarządzenie, aby wszystkie samoloty Wojsk Polskich zostały opatrzone symbolem w kształcie szachownicy o wymiarach 60×60 cm, składającej się z czterech pól w kolorach czerwonym i białym. W 1921 roku szachownica została uzupełniona o biało-czerwoną obwódkę o barwach odmiennych od kolorów szachownicy. W 1993 roku Sejm Rzeczypospolitej Polskiej zmienił wygląd lotniczej szachownicy, zamieniając miejscami pola białe i czerwone, aby znak był zgodny z zasadami heraldyki. W niezmienionej formie oznaczenia wojsk lotniczych pozostały do czasów obecnych.

Naszą wycieczkę rozpoczynamy w słoneczną, czerwcową sobotę w Parku Ratuszowym w Nowej Hucie. Zebrało się 20 chętnych osób, aby, przemierzając tereny Nowej Huty, poszukiwać miejsc związanych z ludźmi, wydarzeniami i historią lotnictwa. Po krótkim wprowadzeniu i odprawie, w wyśmienitych humorach wyruszamy odkrywać lotnicze smaczki. Przez Plac Centralny, a następnie ścieżką rowerową wzdłuż al. Jana Pawła II, kierujemy się ku centrum Krakowa. Po minięciu budynków Politechniki Krakowskiej zatrzymujemy się w Parku Lotników Polskich, gdyż tam znajduje się pierwsze miejsce, na które chcemy zwrócić uwagę.

POMNIK LOTNIKÓW POLSKICH

Inskrypcja na dole pomnika głosi: „Lotnikom Polskim Poległym w Drugiej Wojnie Światowej”. Autorem powstałego w 1989 roku pomnika jest znany krakowski rzeźbiarz Bronisław Chromy. Przedstawia on trzy strzeliste iglice wznoszące się ku niebu, zwieńczone sylwetką orła z rozpostartymi skrzydłami, trzymającego w dziobie wieniec laurowy – symbol zwycięstwa. Patrząc od góry, pomnik jest posadowiony na podstawie w postaci biało-czerwonej szachownicy. Ze względu na pogarszający się stan techniczny pomnika podjęto decyzję o jego remoncie, który rozpoczął się właśnie kilka dni przed naszą wizytą.

FORT NR 15 PSZORNA

Tuż za pomnikiem zaczyna się północna część Parku Lotników Polskich. Jego ukształtowanie w postaci pagórków poprzecinanych alejkami nie jest przypadkowe, gdyż kryje w sobie pozostałości dawnego fortu reditowego Pszorna, wchodzącego w skład Twierdzy Kraków. Po powstaniu Nowej Huty, w trakcie budowy linii tramwajowej i ówczesnej Alei Planu Sześcioletniego, Fort Pszorna stanął na drodze budowniczym realizującym to zadanie. Nikt wtedy szczególnie nie przejmował się tym faktem i fort został częściowo wyburzony. Pod warstwą ziemi, w parkowych pagórkach, ukryte są jego pozostałości, a tuż przy parkowej alejce, wzdłuż al. Jana Pawła II, widać wystające z ziemi fragmenty ceglanego, fortecznego muru.

MUZEUM LOTNICTWA POLSKIEGO

Do muzeum dojeżdżamy ulicą Mariana Markowskiego – twórcy, organizatora i pierwszego dyrektora muzeum. Muzeum Lotnictwa Polskiego zlokalizowane jest przy ul. Władysława Gnysia, pilota i asa lotniczego II wojny światowej. Wraz z zakończeniem działalności wojskowej oraz cywilnej lotniska Rakowice-Czyżyny w 1963 roku, powoli zaczęto gromadzić samoloty i sprzęty związane z awiacją. Zmieniały się instytucje, którym podlegało muzeum, zmieniała się również jego nazwa, by ostatecznie w 1971 roku przyjąć nazwę „Muzeum Lotnictwa i Astronautyki”, obowiązującą przez kolejnych 27 lat. W 1998 roku muzeum stało się instytucją kultury Województwa Małopolskiego, a przyjęta wtedy nazwa – „Muzeum Lotnictwa Polskiego” – obowiązuje do dziś.

Na przeszło 25 hektarach, w kilku wyremontowanych hangarach oraz na wolnym powietrzu, zgromadzono ponad 250 samolotów, szybowców oraz śmigłowców, przeszło 140 silników lotniczych oraz liczone w tysiącach pamiątki: elementy wyposażenia, instrumenty lotnicze, mundury, odznaczenia, uzbrojenie, a także pozycje książkowe związane z tematyką lotniczą. Budowa nowego budynku głównego, remonty hangarów, odbudowa zniszczonych hal i rewitalizacja terenu – to wszystko wpływa na jakość i warunki prezentacji zgromadzonych eksponatów.

Parkujemy nasze rowery przed gmachem głównym, po czym udajemy się na zwiedzanie. Przed kasami czeka już na nas przewodnik, pan Marek, z którym wyruszamy w fascynującą podróż przez przeszło 120 lat rozwoju lotnictwa.

Rozpoczynamy od wprowadzenia w temat w hali głównego budynku, a następnie przechodzimy do hangaru, w którym zgromadzone zostały najstarsze samoloty – pamiętające czasy I Wojny Światowej, pierwsze podniebne starcia i rycerską romantyczność asów przestworzy. Pośród opowieści pana Marka niemal namacalna staje się woń lotniczej nafty – czekamy tylko, aż któryś z silników zakrztusi się, puści z rur siwy dym i ryknie setkami koni mechanicznych uwięzionych pod maskami stalowych ptaków.

W kolejnym z hangarów – o niewyobrażalnej wręcz rozpiętości, bez żadnych podpór wewnątrz – wystawione zostały samoloty czasów dwudziestolecia międzywojennego oraz II Wojny Światowej, w tym najcenniejsze zabytki polskiej produkcji, jak PZL P.11, PWS-26, RDW-13. Obok nich stoją drugowojenne samoloty, takie jak: Junkers, MiG, Messerschmitt, Spitfire, De Havilland, Lisunow i wiele innych.

Kolejny hangar – i kolejna tematyczna ekspozycja, tym razem z wrakami maszyn latających. Wiele z nich pamięta czasy, kiedy lotnictwo stawiało pierwsze nieśmiałe kroki. Kto wie, może za jakiś czas któreś zostaną zrekonstruowane i będą cieszyć oko zwiedzających muzeum?

W hangarze zwanym Silnikownią w szyku ustawione są silniki lotnicze firm, które dziś kojarzymy przede wszystkim z przemysłem motoryzacyjnym lub luksusem: Maybach, Rolls-Royce, BMW i inne.

Wisienką na torcie, którą zaserwował nam nasz przewodnik, była konstrukcja na bazie roweru – z wirnikiem niczym w śmigłowcu. Lekka, siedemnastokilogramowa jednostka, zbudowana z lotniczego aluminium, napędzana siłą mięśni, testowana przez wynalazcę… nie do końca wzbiła się w przestworza. Ale gdyby dosiadł jej któryś z topowych zawodników Grand Touru – kto wie, dokąd by poleciał?

Na koniec obejrzeliśmy z zewnątrz i od środka śmigłowiec Mi-8, z którego korzystał papież Jan Paweł II w trakcie swoich pielgrzymek do ojczyzny. Nawet jak na dzisiejsze standardy prezentuje się okazale i komfortowo.

Niestety, nie starczyło nam już czasu na zobaczenie zgromadzonych na zewnątrz bardziej współczesnych samolotów cywilnych i wojskowych – ale może to i dobrze, bo dzięki temu będzie okazja, żeby tu wrócić i poszerzyć swoją wiedzę.

Po zakupach pamiątek w muzealnym sklepiku zrobiliśmy sobie pamiątkowe zdjęcia przed budynkiem, gorąco podziękowaliśmy naszym gospodarzom i oprowadzającemu nas panu Markowi, po czym wyruszyliśmy w dalszą drogę.

Przemierzając osiedle Ugorek, mijane ulice przypominają o wojskowym rodowodzie miejsca – ul. Ułanów, Pilotów, Spadochroniarzy, Ernesta Cieślewskiego, Seniorów Lotnictwa. Jadąc ulicą Ułanów, po prawej stronie mijamy wojskowe budynki 6. Batalionu Dowodzenia – pierwotnie będące koszarami kawaleryjskimi.

PAS STARTOWY LOTNISKA RAKOWICE-CZYŻYNY

W czasach funkcjonowania lotniska pas startowy rozciągał się mniej więcej od obecnej Alei Generała Grota-Roweckiego – na wysokości centrów handlowych Auchan i Serenada – aż po ulicę Marii Dąbrowskiej przy Carrefourze. Dwupasmowa ulica Stella-Sawickiego przecina dziś dawny pas startów i lądowań, a jego wschodnia część niemal całkowicie zniknęła wśród zabudowy kolejnych osiedli mieszkaniowych.

Za to dobrze zachował się i wciąż jest wyraźnie widoczny kilkusetmetrowy fragment pasa startowego pomiędzy Muzeum Lotnictwa Polskiego, Cogiteonem a ulicą Skarżyńskiego. Przystanęliśmy tu na chwilę, żeby przeczytać kilka stron broszury Wokół lotniska Rakowice, wydanej przez Muzeum Krakowa. To była bardzo interesująca lektura, przybliżająca historię tych terenów – od czasów przed założeniem lotniska, przez jego powstanie, rozwój i funkcjonowanie, aż po moment zamknięcia w 1963 roku.

Choć opracowanie szerzej traktuje o historii podkrakowskich wsi w rejonie Rakowic, nas – ze względu na charakter wycieczki – najbardziej zainteresował rozdział poświęcony losom samego lotniska. Pomimo że zostało ono zlikwidowane w 1963 roku, pozostałości pasa startowego jeszcze w latach dwutysięcznych wykorzystywano podczas hucznych Małopolskich Pikników Lotniczych. Organizowane co roku w tym miejscu wydarzenia przyciągały nieprzebrane tłumy uczestników i obserwatorów.

TABLICA UPAMIĘTNIAJĄCA KATASTROFĘ CESNY

Na północ od Muzeum Lotnictwa Polskiego, po drugiej stronie al. Bora-Komorowskiego, w parku na os. Tysiąclecia znajduje się kamienna tablica upamiętniająca katastrofę samolotu Cessna 172, do której doszło 28 czerwca 2009 roku. Maszyna przyleciała na odbywający się nieopodal piknik lotniczy. Z czterech osób znajdujących się na pokładzie w katastrofie zginęły dwie – pilot Robert Adamczewski oraz pasażer Marcin Małecki.

Szczegółami wypadku podzielili się uczestnicy naszej wycieczki, którzy byli jego naocznymi świadkami w 2009 roku. Ofiar mogło być zdecydowanie więcej – samolot uderzył w ziemię w parku, nieopodal placu zabaw i bloków mieszkalnych. Jak widać, tragiczna historia wciąż żyje w pamięci okolicznych mieszkańców, gdyż przy tablicy wciąż palą się znicze.

KOSMICZNA SPIRALA

Po opuszczeniu parku na os. Tysiąclecia i minięciu kościoła w Mistrzejowicach docieramy w okolice Ronda Piastowskiego oraz ul. Łęczyckiej, gdzie znajduje się jedna z nowohuckich rzeźb plenerowych – Kosmiczna Spirala. Wybudowana w 1974 roku przez Spółdzielnię Mieszkaniową „Hutnik”, zgodnie z ówczesnymi trendami miała oswajać z „miastem” napływową ludność wiejską z podkrakowskich miejscowości oraz przybliżać sztukę klasie robotniczej.

Choć pomnik ten nie jest bezpośrednio związany z lotnictwem, planując trasę doszedłem do wniosku, że stanowi on metaforyczne domknięcie naszej wycieczki – symbol ludzkich marzeń o podboju kosmosu. Od pierwszego lądowania na Księżycu w 1969 roku, przez lot w kosmos pierwszego Polaka, Mirosława Hermaszewskiego w 1978 roku, aż po nasze oczekiwanie na lot do gwiazd kolejnego Polaka, Sławosza Uznańskiego, planowany w 2025 roku. Kosmiczna Spirala nawiązuje również do dawnej nazwy Muzeum Lotnictwa Polskiego – Muzeum Lotnictwa i Astronautyki – i tym samym dobrze wpisuje się w narrację naszej wyprawy.

PARK IM. GEN. STANISŁAWA SKALSKIEGO

Na osiedlu Dywizjonu 303, pomiędzy blokami mieszkalnymi, znajduje się park poświęcony pamięci generała Stanisława Skalskiego – jednego z najwybitniejszych polskich pilotów myśliwskich II wojny światowej. Skalski był asem lotnictwa z największą liczbą zestrzeleń wśród Polaków – na jego koncie widnieje 18 pewnych, 2 prawdopodobne i jedno grupowe zestrzelenie wrogich samolotów. Już w pierwszym tygodniu kampanii wrześniowej 1939 roku zestrzelił pięć maszyn, co stanowiło rekord wśród polskich pilotów walczących we wrześniu ‘39 roku.

W czasie wojny walczył m.in. w dywizjonach 306, 316 i 317 oraz dowodził eskadrą zwaną Cyrkiem Skalskiego w Tunezji. Po zakończeniu wojny zdecydował się wrócić do ojczyzny, jednak w Polsce Ludowej nie czekało go uznanie – w 1948 roku został aresztowany przez Służbę Bezpieczeństwa, fałszywie oskarżony o szpiegostwo, skazany na karę śmierci, którą później zamieniono na dożywocie. Po sześciu latach więzienia został uniewinniony i zrehabilitowany w 1956 roku.

Park poświęcony generałowi Skalskiemu to nie tylko miejsce pamięci, ale i forma oddania hołdu całemu pokoleniu polskich lotników walczących o wolność nad niebem Europy.

OSIEDLE DYWIZJONU 303

Osiedle przyjęło swoją nazwę od najbardziej rozpoznawalnego, choć nie jedynego polskiego dywizjonu myśliwskiego czy bombowego biorącego udział w Bitwie o Anglię. Jego legendę na trwałe utrwalił Arkady Fiedler, który towarzysząc lotnikom, barwnym językiem spisał ich historie oraz własne odczucia, przybliżając losy polskich pilotów szerszemu gronu czytelników.

Anglicy z początku nieufni w stosunku do polskich pilotów zadecydowali, że dywizjon będzie posiadał zdublowane kierownictwo – angielskie oraz w osobach polskich lotników. Nasi jednak błyskawicznie udowodnili swoją przydatność, a pomysłowością, odwagą, sprytem, zaciekłością, a niekiedy brawurą na łeb bili angielskich kolegów, co przełożyło się na efektywność bojową dywizjonu. Podczas Bitwy o Anglię przypisano 303 Dywizjonowi 126 zestrzeleń, co według dzisiejszej wiedzy było najprawdopodobniej wartością zawyżoną, ale nie zmienia to faktu, że skuteczność w boju oraz ilość zestrzeleń niemieckich samolotów w odniesieniu do strat własnych stawiała ich na pierwszym miejscu w statystykach.

Urbanowicz, Henneberg, Paszkiewicz, Szaposznikow, Ferić, Zumbach, Szaposznikow, Frantiszek, Krasnodębski i wielu innych znakomitych pilotów przewinęło się przez szeregi 303 Dywizjonu. Każdy z nich to barwna i niepowtarzalna postać jak choćby Witold Urbanowicz, który brał udział w 1943 roku w walkach na froncie chińskim w amerykańskim 75th Fighter Squadron zwanym Latającymi Tygrysami. Kolejną nietuzinkową osobą był Jan Zumbach, który po wojnie prowadził żywot watażki trudniąc się przemytem oraz dostarczaniem samolotów i organizacją sił lotniczych dla walczących państw w Afryce.

UL. KAPITANA MIECZYSŁAWA MEDWECKIEGO

Kapitan Medwecki jest pierwszym polskim, a w zasadzie również alianckim pilotem, który zginął w czasie II Wojny Światowej. Już 1 września 1939 roku poderwał do walki klucz samolotów 121 eskadry z lotniska w Balicach, które miały patrolować rejon Chrzanowa i Wadowic. Niestety, polscy lotnicy zostali zaskoczeni przez niemieckie bombowce powracające z nalotu na Kraków. Po ostrzelaniu polskich maszyn, samolot kapitana Medweckiego – model PLZ P.11c, taki sam jak ten, który można podziwiać w Muzeum Lotnictwa Polskiego – doznał poważnych uszkodzeń. Maszyna rozbiła się w okolicach Morawicy, a pilot poniósł śmierć na miejscu. Jego tragiczna śmierć stała się symbolem bohaterskiego początku polskiego lotnictwa w wojnie obronnej 1939 roku.

RONDO PODPORUCZNIK PILOT JANINY LEWANDOWSKIEJ

Było to miejsce na trasie naszej wycieczki, które zdecydowaliśmy się odwiedzić już w trakcie jej trwania, dzięki cennej informacji jednej z uczestniczek. Zwróciła ona uwagę, że rondo u zbiegu ulic Medweckiego i Dąbrowskiej nosi nazwę ppor. pil. Janiny Lewadowskiej – jedynej polskiej kobiety w czynnej służbie wojskowej, zamordowanej w Katyniu. To wyjątkowe upamiętnienie bohaterskiej pani pilot skłoniło nas, by podjechać na to rondo i w naszej relacji oddać hołd jej pamięci.

Janina Lewadowska była niezwykle odważną i oddaną lotniczką, której tragiczny los stał się symbolem poświęcenia polskich kobiet walczących w czasie II wojny światowej. Jej historia przypomina, że bohaterstwo nie zna płci, a pamięć o takich postaciach powinna być pielęgnowana i przekazywana kolejnym pokoleniom.

OS 2 PUŁKU LOTNICZEGO

Na podstawie rozkazu Ministra Spraw Wojskowych z dnia 11 sierpnia 1921 roku sformowany został 2 Pułk Lotniczy, którego macierzystym lotniskiem stało się Lotnisko Rakowice — przejęte w 1918 roku od Austriaków. W okresie dwudziestolecia międzywojennego pułk ten należał do najlepiej wyszkolonych jednostek lotniczych w Polsce. Działała tutaj Pułkowa Szkoła Pilotażu, a piloci przechodzili specjalistyczne szkolenia, m.in. do lotów nocnych. W hangarach prowadzono także naprawy i konserwacje samolotów. W przededniu wybuchu II Wojny Światowej, 24 sierpnia 1939 roku, 2 Pułk Lotniczy został rozformowany, a jego samoloty rozesłane na lotniska zapasowe, co miało zabezpieczyć je przed zniszczeniem i umożliwić dalsze działania bojowe.

PARK LOTNIKÓW POLSKICH

Ulokowany pomiędzy Muzeum Lotnictwa Polskiego a Aleją Pokoju, przedzielony Aleją Jana Pawła II zajmuje powierzchnię przeszło 40 hektarów. Jego północna część granicząca z Muzeum kryje w sobie pozostałości Fortu Pszorna, co można wywnioskować w terenie patrząc na jego ukształtowanie w charakterystyczne nasypy oddzielone od siebie biegnącymi dołem, pomiędzy nimi alejkami. Południowa część parku jest zdecydowanie większa, z mnóstwem alejek, placów zabaw i parkowej architektury.

Fragmenty parku zostały zrewitalizowane, wzbogacone o place zabaw, ale są też rejony, gdzie czas się zatrzymał i przypomina żywcem park z czasów, kiedy w podstawówce wraz kumplami ścigaliśmy się po alejkach na Wigry-3 z Rometu. Przy wejściu do parku od strony Politechniki znajduje się fontanna i skwerek, a po przeciwnej jego stronie, od południowego zachodu hala widowiskowo-sportowa Tauron Arena. Na tyłach hali kilka lat temu utworzone zostało sztuczne jeziorko, z kawiarenką nad jego brzegiem. Patrząc na ilość ludzi odwiedzających park, śmiało można stwierdzić, że cieszy się on dużym zainteresowanie mieszkańców Nowej Huty.

W tym właśnie miejscu, w Parku Lotników Polskich przy fontannie zakończyliśmy naszą rowerową podróż śladami biało-czerwonej szachownicy. Po krótkim podsumowaniu i podziękowaniu uczestnikom oraz organizatorowi, Ośrodkowi Kultury Kraków – Nowa Huta rozjechaliśmy się do swoich domów.

Takie tematyczne wycieczki dają wyjątkową możliwość odkrycia i poznania miejsc, które mijamy na co dzień, nie zwracając na nie uwagi. Bo kto zastanawia się, jadąc ulicami, kim byli ich patronowie — Gnyś, Bajan, Pokrzywka, Medwecki, Cieślewski, Lewandowska? Skąd pochodzą nazwy ulic: Pilotów, Ułanów, Spadochroniarzy, Seniorów Lotnictwa? Kiedy trochę poszpera się w książkach, internetowych artykułach i zobaczy te miejsca na własne oczy, myślę, że pomaga to uchronić od zapomnienia historię zaklętą w przestrzeni i w postaciach bohaterów.

Trasa wycieczki to świetna propozycja na rodzinną, spokojną i poznawczą formę spędzenia wolnego czasu. Pokonanie około 20 km ze zwiedzaniem muzeum oraz licznymi opowieściami o mijanych miejscach zajęło nam około 6 godzin — w bardzo miłym towarzystwie. Serdecznie zachęcamy do podjęcia wyzwania i pójścia naszymi śladami!

PODSUMOWANIE

MAPA

GPX – POBIERZ I ROZPAKUJ

Śladami biało-czerwonej szachownicyPobierz

Może Cię również zainteresować:

NOWA HUTA – VELO HUTA
Velo Huta

☕ WSPÓLNA KAWA ☕

Cieszymy się, że przeczytałaś/eś nasz tekst do samego końca. Jeśli Ci się podobało i stwierdzisz, że warto postawić nam kawę, to będzie nam niezmiernie miło:

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Ostatnie wpisy

  • ŚLADAMI BIAŁO-CZERWONEJ SZACHOWNICY
  • VELO PRĄDNIK: JURA W CAŁEJ OKAZAŁOŚCI – CZY WARTO?
  • BESKID WYSPOWY – JESIENNA PĘTLA POŚRÓD GÓR

Kontakt

Cześć,

Jeśli jesteś zapaloną rowerzystką/ rowerzystą, lubisz pisać lub robisz piękne zdjęcia, jeśli w jakikolwiek inny sposób tak jak i my pasjonujesz się rowerami NAPISZ DO NAS. Z chęcią opublikujemy twój artykuł, zdjęcia, zrobimy z tobą wywiad lub pojedziemy razem na wycieczkę.

Nasz mail to: wiatrwszprychach@gmail.com

©2025 Wiatr w Szprychach | Powered by SuperbThemes