Bartłomiej Pawlak
W powszechnej świadomości Górny Śląsk kojarzy się z wydobyciem węgla kamiennego i przetwórstwem stali. Gdy zamkniemy oczy zobaczymy obrazy kopalnianych szybów, hałd i hut. Przemysłowy krajobraz, zdegradowane środowisko, wszechobecny pył – zapewne większość z Was tak sobie wyobraża Śląsk. Czy słusznie? Przeczytajcie naszą relację i poznajcie odpowiedź. A jeszcze lepiej, pakujcie rowery i sprawdźcie osobiście.
Główną arterią komunikacyjną łączącą śląskie miasta: Katowice, Chorzów, Świętochłowice, Rudę Śląską, Zabrze i Gliwice jest Drogowa Trasa Średnicowa. Trasa zdecydowanie nierowerowa, dwujezdniowa droga z kilkoma pasami ruchu i pędzącymi samochodami. O jakież było moje zdziwienie, gdy przeglądając przewodnik „Rowerem przez Śląsk i Beskidy” wydawnictwa Pascal natknąłem się na Rowerową Trasę Średnicową. Nazwa przyciągnęła moją uwagę i po przeczytaniu opisu trasy stwierdziłem, że to może być świetny sposób na przyjrzenie się z bliska śląskim klimatom inaczej niż z pespektywy kabiny samochodu.
Opis trasy w przewodniku był tak dokładny, że nie miałem najmniejszego problemu z wyrysowaniem jej śladu na komputerze. Bez nawigacji obawiam się, że ze 100 razy zgubilibyśmy się po drodze. Trasa wiedzie przez lasy, osiedlowe uliczki, zaułki, parkowe alejki, bezdroża. Co kilkaset metrów skręt, zwrot, zmiana kierunku – dla nas jako osób nie zaznajomionych z tymi rejonami GPS okazał się zbawieniem. Mogliśmy się skoncentrować na jeździe, a nie na szukaniu właściwej drogi. Z zainteresowanymi chętnie podzielimy się śladem trasy – piszcie na nas adres mailowy.
Pierwotne plany zakładały przejazd trasy na przełomie kwietnia i maja, ale podstępny wirus pokrzyżował nam szyki. Ale jak to mawiają, co się odwlecze, to lepiej smakuje. We wrześniu nadarzyła się kolejna okazja – nawet byłem w Chorzowie, ale tym razem pogoda nie była łaskawa. Za trzecim podejściem w końcu się udało.
W niedzielny, wrześniowy poranek zgarniam po drodze Roberta, pakujemy rowery i obieramy kurs na Katowice. Parkujemy na tyłach Spodka, na parkingu Międzynarodowego Centrum Kongresowego – parking duży i bezpłatny z dogodnym dojazdem z głównej drogi.
Rowerowa Trasa Średnicowa ma formę pętli, zatem miejsce początku i końca trasy można obrać dowolnie. Nam było wygodnie z okolic Spodka, ale za to musieliśmy podjechać dodatkowe 3,5 km w okolice Parku Śląskiego, żeby wbić się w ślad zaplanowanej trasy.
Przy Parku Śląskim łapiemy trasę i kierujemy się na południe. Po przejechaniu nad autostradą A4 odbijamy bardziej na zachód i praktycznie 30 kilometrów aż po Zabrze jedziemy lasami. Zupełnie to nie licuje z oczekiwanym industrialem. Fantastyczne szutrówki, chropawe asfalciki, miękkie ścieżki po igliwiu, w dodatku praktycznie bez ruchu samochodowego – jazda jak marzenie. Wśród tych lasów pojawiają się malownicze jeziorka. Nie możemy sobie z Robertem odmówić przyjemności zjechania z trasy i objechania ich. Służą one mieszkańcom jako miejsca wypoczynku oraz jako stawy hodowlane, zatem lawirujemy pomiędzy ustawionymi przy brzegu wędkarzami i ich sprzętem. Grzecznie się kłaniamy i czym prędzej oddalamy, żeby nie popaść w niełaskę zakłócając ciszę i spokój podczas połowów.
Pomiędzy Makoszowami i Zabrzem po raz kolejny przejeżdżamy nad autostradą A4 i jadąc szutrową drogą pomiędzy autostradą a hałdą KWK Makoszowy, gubimy drogę. Najprawdopodobniej zagadaliśmy się, przegapiliśmy skręt, nawigacja szybko przeliczyła trasę i nawet nie byliśmy świadomi zaistniałej zmiany. W sumie fajnie – droga wiedzie u podstawy hałdy, szutrowa droga, jakiś lasek, a tu nagle kałuża z mazistym błockiem na całą szerokość drogi. Jakoś ją ominęliśmy bokiem z lekka się tylko brudząc. Po pokonaniu krótkiego podjazdu stajemy na górze i jesteśmy w królestwie downhill’u – widać wyżłobione w zboczu ścieżki, hopki, drewniane rampy, a w dole błyszczy się toń kolejnego jeziorka. Pięknie. Idylla.
Zjeżdżamy nad jeziorko bardziej zachowawczą dróżką i wpadamy w czarne bagno, którego nie ma jak ominąć. Urocze jeziorko okazuje się stawem pokopalnianym, wzdłuż brzegu ułożony jest zardzewiały rurociąg najwyraźniej przeciekający, bo błocka jest pod dostatkiem. Objechać nie ma jak, do góry się nam nie chce wracać, zostało zatem brnąc w czarnej brei. Prowadzimy rowery po błocku, sami próbując wyszukać jakieś kamienie lub kłody i nie wpaść pod kostki w czarną maź. Po kilkudziesięciu metrach nie wygląda to nic lepiej, a zagadnięty rowerzysta, który zjawia się z naprzeciwka twierdzi, że dalej jest gorzej. Popatrzyliśmy z Robertem na siebie, konsekwentnie postanawiamy jednak przeć do przodu, tym bardziej, że rower napotkanego kolarza wcale gorzej od naszych się nie prezentował jeśli chodzi o ilość błota na sobie. Decyzja była słuszna bo bagno zaraz się skończyło.
Chwil kilka i meldujemy się w Zabrzu przy stadionie Górnika Zabrze. Szybkie foty na tle stadionu musiały wystarczyć, bo ochrona nie chciała nas za żadne skarby wpuścić do środka. Covid panie i co zrobić.
Przy kopalni Guido robimy przerwę na odpoczynek. Kopalnia jest już nieczynna, ale stanowi atrakcję turystyczną. Z zewnątrz prezentuje się ciekawie, ale zjazdu pod ziemię tym razem nie mieliśmy w planie. Przez Park Rotmistrza Pileckiego kierujemy się na Nową Rudę, gdzie mimo wskazań GPS-a nijak nie możemy namierzyć drogi.
W końcu okazało się że jest nikła ścieżka skryta pośród chaszczy. Po raz kolejny wspinamy się na hałdę, nawigacja każe skręcić w lewo by po kilkuset metrach nakazać odwrót. Jak się okazało, położone na końcu ulicy budynki z cegły i ogrodzony teren to Muzeum PRL ale ze względu na pandemię niestety nieczynne.
Dalej droga prowadzi nas do Rudy Śląskiej. Na chwilę przystajemy w dzielnicy Wirek przy ogromnym ceglanym kościele św. Antoniego i Wawrzyńca. Przejeżdżamy przez kolejne dzielnice Rudy Śląskiej do dzielnicy Nowy Bytom, gdzie przy ul. Piotra Niedurnego znajduje się rynek i neoromański kościół p.w. Św. Pawła Apostoła mierzący 64 metry wysokości. Kolos. Brutalistyczna bryła przytłacza.
Nieopodal rynku znajdują zabudowania Huty Pokój z widocznym na pierwszym planie wielkim piecem. Kawał żelastwa z różnymi konstrukcjami, rurami i instalacjami.
Kawałek dalej wjeżdżamy pomiędzy zabudowania zabytkowego osiedla robotniczego pracowników Huty Pokój. Osiedle to typowe ceglane familoki z charakterystycznym budynkiem domu towarowego Kaufhaus. Niesamowita okolica, trzeba przyznać, robi wrażenie.
Będąc w Rudzie Śląskiej koniecznie trzeba jeszcze podjechać na stację kolejową Ruda Chebzie, gdzie znajdziemy pięknie odrestaurowany budynek dworcowa mieszczący obecnie Miejską Bibliotekę Publiczną. Warto poświęcić chwilę by wejść do środka.
Pomiędzy Rudą Śląska i Świętochłowicami znowu trafiamy pomiędzy familoki, ale tym razem takie charakterne, z poczerniałą cegłą, z lekka naruszone zębem czasu. Jako, że to niedziela, to pięknie pachnie obiadem – może szare kluski, roladki i modra kapusta?
W Świętochłowicach na chwilę przystajemy w Parku Skałka, objeżdżamy staw o takiej samej nazwie, po czym udajemy w się w kierunku Chorzowa. A być w Chorzowie i nie zaglądnąć do Parku Śląskiego? Niedopuszczalne. Oczywiście, że byliśmy i w Parku, i przy Stadionie Śląskim, a jakże.
Trasę kończymy w Katowicach przy Spodku z wynikiem 75 km na naszych licznikach. Jeśli doczytaliście tekst aż do tego momentu, to czas najwyższy zrewidować nakreślony na początku tej relacji stereotyp Śląska. Nie ma już dymiących kominów, gąszczu kopalnianych szybów, hałd z węglem i skałą płoną, zapylonego powietrza. Spotkaliśmy za to mnóstwo zalesionych terenów, piękne parki, jeziorka i stawy, skontrastowane z architekturą regionu. Stare hałdy zarastają roślinnością, widać efekty rekultywacji, natura robi swoje. Nieczynne kopalnie mogą być atrakcją turystyczną, ale też pełnić funkcję historyczną, zachowywać i restaurować zabytki techniki, upamiętniać warunki i trud pracy górników. Charakterystyczne robotnicze osiedla i domy, czasami trochę zmęczone czasem, ciasne uliczki i zaułki, pozwalają poczuć ducha i klimat tych terenów. Spora ilość zadbanych parków z alejkami, jeziorkami dają obraz dawnego planowania urbanistycznego. Osiedla to nie tylko sypialnie, ale też miejsca do rekreacji i wypoczynku. Całości dopełniają rozległe tereny leśne na południe od autostrady A4.
Rowerowa Trasa Średnicowa niczym Drogowa Trasa Średnicowa spina najważniejsze miasta Śląska. Dzięki tej wycieczce można zobaczyć rożne oblicza Śląska – industrialne i przyrodnicze, stare i nowoczesne. Trasa poprowadzone bezpiecznymi drogami, można swobodnie jechać i podziwiać to co nas otacza zamiast walczyć o przetrwanie w miejskiej dżungli. Zaskoczeniem jest 500 m przewyższenia jakie zrobiliśmy, ale nie napotkaliśmy tutaj jakichś męczących podjazdów, rozłożone na całości trasy sprawia, że nie jest ona płaska i monotonna.
GPX – POBIERZ I ROZPAKUJ
Cześć. Bardzo fajny opis trasy i aż przyszła mi chęć przejechania jej. Czy mogę poprosić o ślad .gpx na mój adres e-mail?
Z góry dziękuję i serdecznie pozdrawiam Robert
Oczywiście, zaraz wysyłam. Super, że się podobało 🙂
Również poproszę o ślad gpx tej trasy
Wysłane.