Bartłomiej Pawlak
Wiadomo, fajnie jest zwiedzać nowe szlaki, odkrywać nieznane miejsca, planować dalekie i długie wyprawy, ale nie zawsze jest na to czas oraz warunki. A to szef nie dał urlopu, wysypała się ekipa, ktoś wraca do aktywności po kontuzji, albo dopada nas proza życia i zwyczajnie nie mamy na nic siły. Wtedy warto wrzucić na luz, przypomnieć sobie miejscówki, gdzie jazda dawała nam frajdę, coś dodać, coś ująć i w sam raz wyjdzie opcja na krótki wypadzik.
Tak właśnie było w tym wypadku. Byle resztką sił dociągnąć do wyczekiwanego urlopu, ale z drugiej strony żal było upalnej soboty na siedzenie w domu. Z założenia miało być lekko, po płaskim i bez wyczynu. Po krótkim namyśle padło na Puszczę Dulowską, bo to i blisko od Krakowa, w kompleksie leśnym będzie wytchnienie od upału, ścieżki zacne, a przy okazji znajdzie się kilka fajnych miejsc na trasie.
Puszcza Dulowska to pozostałość prastarej puszczy rozciągającej się dawniej pomiędzy Małopolską i Śląskiem. Obecnie jej obszar na linii północ-południe ograniczony jest drogą krajową DK79 i autostradą A4 oraz Krzeszowicami, i Trzebinią na kierunku wschód-zachód.

Wygodnym sposobem na dotarcie na skraj Puszczy jest możliwość skorzystania z oferty przewozowej kolei – Kolei Małopolskich, Polregio oraz Intercity. Czas dojazdu z dworca Kraków Główny do Krzeszowic oscyluje w okolicach 30 minut lub 10 minut dłużej, jeśli zdecydujemy się wysiąść w Trzebini.
Tym razem jednak z różnych względów zdecydowaliśmy się na dojazd samochodem, co czasowo przedstawia się podobnie jako w przypadku kolei. Parkujemy w pobliżu dworca PKP w Krzeszowicach, a skoro wycieczka w założeniu miała być lajtowa, to pierwsze co robimy, to kierujemy się ku centrum miasta na kawę i wyśmienite lody w cukierni AGA.

Warto poświęcić kilka chwil na odwiedzenie charakterystycznych miejsc w Krzeszowicach jak rynek, zespół pałacowy Potockich, park miejski, czy pałac Vauxhall. Od połowy XVIII wieku korzystając z odkrytych źródeł solankowych i siarczkowych funkcjonowało tutaj uzdrowisko, którego status miejscowość utraciła w 1967 roku. Od czasu do czasu wraca pomysł reaktywacji uzdrowiska i wykorzystania tutejszych wód mineralnych w połączeniu z turystycznymi walorami okolic.
Pierwszych kilkaset metrów jedziemy główna drogą DK79, ale szybko korzystamy z okazji, by przejechać na drugą biegnącej wzdłuż drogi linii kolejowej. Spokojna osiedlowa droga to ślad rowerowej trasy VeloRudawa. Okolica jest zadbana, jedynie szpaler ekranów dźwiękochłonnych odgradzający nas od torów kolejowych trochę szpeci otoczenie.


W Woli Filipowskiej wkraczamy na teren Tenczyńskiego Parku Krajobrazowego, w leśne ostępy Puszczy Dulowskiej. Przy parkingu „Białka” swój początek ma rowerowy szlak pod nazwą „Płasko, ale ciekawie”. Przez pewien czas będziemy jechać zgodnie z jego przebiegiem, aż po Drogę Alwerską, która wyprowadzi nas do Dulowej, gdzie ponownie przekroczymy DK79.


Boczną, osiedlową drogą wyjeżdżamy z Dulowej w kierunku Karniowic, po prawej stronie mijamy kurhan wybudowany w latach 1999-2003 z miejscami na 2500 pochówków. Wkrótce docieramy do Młoszowej, gdzie za kamiennym murem znajduje się zespół pałacowo-parkowy Florkiewiczów.



Obecnie teren jest we władaniu Akademii Górniczo-Hutniczej, a przez zamkniętą bramę i ponad otaczającymi dwór wraz z parkiem murami widać toczące się prace remontowe. Końcem XVIII wieku właścicielami posiadłości została rodzina Florkiewiczów, a klasycystyczny dworek został przebudowany tak, by uwiarygodnić historię, jakoby wcześniej znajdował się tutaj zamek. Sto lat później kolejna przebudowa posiadłości diametralnie zmieniła jej charakter, zgodnie z panująca wówczas modą.



Po obejrzeniu tego co da się zobaczyć z zewnątrz, po raz kolejny przejeżdżamy na drugą stronę DK79, by obrzeżami puszczy dotrzeć do Trzebini i dalej rowerową ścieżką nad Zalew Chechło.


Zrewitalizowane kilka lat temu otoczenie zbiornika oferuje wypoczywającym strzeżoną plażę, przebieralnie, natryski oraz strefę gastro. Robimy tutaj krótką przerwę, a jako że żar na dobre zaczął lać się z nieba, korzystamy z nadarzającej się okazji do kąpieli w jeziorze.



Po relaksie nad wodą wracamy w kierunku Trzebini, a następnie odbijamy w prawo ku kompleksowi leśnemu. Przed nami kilka kilometrów jazdy komfortową śródleśną drogą zwaną „Linią Średnią”. Droga z początku szutrowa, gładka i równa, bliżej Rudna zmienia nawierzchnię na asfaltową. Las łagodzi uczucie gorąca, a olejki eteryczne uwalniane przez sosnowy drzewostan oszałamiają zmysł powonienia. Jest cudownie. Po drodze mijamy rozlewisko, gdzie dobrze widoczne są efekty wytężonej pracy bobrów, pod których zębami padły nawet drzewa mające kilkadziesiąt centymetrów średnicy.



Gdy na asfaltowej drodze dostrzegamy wykonane kredą napisy: „zapieksy”, „lody” i „kawa” to niechybny znak, że kolejne miejsce postoju i odpoczynku jest już tuż, tuż. ZAPIEKSÓWKA to fantastyczne miejsce położone u stóp zamku Tenczyn w Rudnie, bardzo gościnne oraz przyjazne rowerzystom. Zgodnie z nazwą miejscówki decydujemy się na pyszne zapiekanki, a jak ktoś będzie miał farta, to może załapie się na ich specjalną, rowerową wersję „de lux”. Odpocząć można przy drewnianych stołach w cieniu owocowych drzew, lub na leżakach, do słońca, jak kto woli.




Polecamy zostawić rowery w Zapieksówce i pieszo podejść sobie na zwiedzanie zamku Tenczyn. To prawdziwa perełka, jedno z osławionych „Orlich Gniazd” na jurajskim szlaku. Zamek, którego początki sięgają połowy XIV wieku ulokowany jest na wzgórzu będącym dawnym, wygasłym wulkanem. Na przestrzeni wieków trawiły go pożary, jego charakter zmieniały remonty i przebudowy, a na chwilę obecną stanowi on trwałą ruinę. Od 2010 roku rozpoczęły się prace remontowe i zabezpieczeniowe, dzięki czemu od 2016 roku zamek został ponownie udostępniony do zwiedzania. Nie lada atrakcją są piękne panoramy roztaczające się z zamkowej wieży. Przy dobrej pogodzie można cieszyć oczy widokami Beskidów, Babiej Góry, a nawet Tatr.



Po przerwie na odpoczynek i zwiedzanie wracamy na leśną drogę, kontynuując jazdę przez szumiącą knieję. Kto będzie miał ochotę, to może na chwilę zboczyć z trasy za znakami prowadzącymi nas nad niewielki zbiornik wodny, zwany Czarnym Stawem. Kawałek dalej przejeżdżamy przez przejazd kolejowy – tory prowadzą do dwóch kamieniołomów – po prawej „Zalas” gdzie pozyskiwany jest porfir oraz „Niedźwiedzia Góra” po lewej gdzie eksploatowany jest diabaz.


Tak oto docieramy do Frywałdu, gdzie przy skrzyżowaniu dróg znajduje się niewielki parking – to kolejne miejsce, z którego można rozpocząć tę rowerową pętlę, o ile zdecydujemy się na dojazd samochodem. Przy parkingu skręcamy w lewo i już w ruchu ogólnym (ruch samochodowy jest niewielki) kierujemy się w stronę Krzeszowic. Zaczyna się tutaj niezbyt długi podjazd o nachyleniu kilku procent. Na szczycie wzniesienia dostrzegamy szlabany i tablice informujące o robotach strzałowych, co oznacza, że po lewej stronie znajduje się kamieniołom „Niedźwiedzia Góra”.


W nagrodę za pokonany podjazd czeka nas teraz długi zjazd gładką, asfaltową drogą przez Las Zwierzyniecki aż do Tenczynka. Na wjeździe do miejscowości znajduje się pochodząca z drugiej połowy XIX wieku Brama Zwierzyniecka – jedna z czterech i jedyna zachowana do dzisiaj brama wjazdowa do Zwierzyńca stanowiącego dobra zamku Tenczyn i rodziny Potockich. Odrestaurowane filary bramy pięknie kontrastują czerwienią cegły na tle zielonej ściany lasu. Filary zdobią figury zwierząt – niestety nie zachowały się skrzydła bramy oraz ażurowa żeliwna rama z herbem Potockich spinająca najwyższe filary.



Teraz nie pozostaje nam nic innego, jak dokręcić końcówkę trasy do dworca PKP w Krzeszowicach. Z estakady nad torami kolejowymi dobrze widać cały teren stacji wraz z zabytkowym budynkiem, peronami, równią stacyjną i wieżą ciśnień. Teren stacji jest dosyć rozbudowany, a na bocznicach można zobaczyć sporą ilość wagonów na kruszywo obsługujących okoliczne kamieniołomy. Budynek dworca pochodzi z 1847 roku, kiedy to otwarto Kolej Krakowsko-Górnośląską na odcinku od Mysłowic do Krakowa. W ostatnich latach przeszedł on gruntowny remont wraz z linią kolejową E30 i obecnie obsługuje liczne połączenia zarówno regionalne jak też krajowe.



Z ciekawostek, w połowie lat 90 XX wieku zapadła decyzja o utworzeniu skansenu kolejowego na terenie krzeszowickiej stacji, sprowadzono nawet 14 parowozów. Niestety projekt upadł, a pozyskane egzemplarze lokomotyw ze względu na pogarszający się stan przekazano do innych jednostek lub zezłomowano. W swoim archiwum znalazłem zdjęcia z 2006 roku, gdzie jeszcze stały dwie lokomotywy: TKp1-2261 z 1951 roku oraz rok młodszy Ol49-15 – obie zostały w 2008 roku przekazane do Skansenu Kolejowego w Pyskowicach.


I tak oto domknęliśmy rowerową pętlę liczącą 48 km w kontakcie z naturą. Na luzie, bez większego wysiłku i blisko miejsca zamieszkania. Do tego z opcją dojazdu koleją wraz z rowerami, co jest jej niewątpliwym atutem. Naszym zdaniem jest to propozycja w sam raz na niewymagającą, jednodniową wycieczkę, z fajnymi miejscówkami do odpoczynku i relaksu. Z racji braku większych górek i generalnie płaskiego przebiegu trasy trasę możemy polecić wszystkim osobom w miarę regularnie korzystającym z rowerów, w tym również rodzinom z dziećmi.
PODSUMOWANIE

MAPA
GPX – POBIERZ I ROZPAKUJ
Może Cię również zainteresować:
☕ WSPÓLNA KAWA ☕
Cieszymy się, że przeczytałaś/eś nasz tekst do samego końca. Jeśli Ci się podobało i stwierdzisz, że warto postawić nam kawę, to będzie nam niezmiernie miło:

Super! Zapisane 🙂