Bartłomiej Pawlak
Relacja, którą przeczytacie poniżej miała swoją premierę w Magazynie Rowerowym ROWERTOUR w listopadowym numerze 11/2019. Mimo, że od czasu wycieczki mijają równo dwa lata, to moment na jej przypomnienie jest wprost idealny. Tak samo jest wczesna wiosna, zbliża się Wielkanoc, zatem czas najwyższy wyciągnąć rowery z garaży, wózkowni czy strychów, oddać sprzęt do serwisu na wiosenny przegląd i wyruszyć na pierwsze wyprawy.
Relacja Rowertour 11/2019
Nie trzeba wyprawy do Ziemi Świętej, aby przez most na Cedronie udać się w kierunku Góry Synaj, odwiedzić Jerozolimę, Betsaidę, wspiąć na Golgotę, czy też zadumać w Ogrojcu na Górze Oliwnej. I chociaż miejsca te jednoznacznie kojarzą się z Izraelem, to po bliższym przyjrzeniu się mapie znajdziemy je w odległości trzydziestu kilometrów od Krakowa, w Kalwarii Zebrzydowskiej.
Miejscowość ta słynie z górującego nad okolicą Sanktuarium Pasyjno-Maryjnego Ojców Bernardynów. W skład sanktuarium ufundowanego na początku XVII wieku przez marszałka wielkiego koronnego Mikołaja Zebrzydowskiego wchodzi barokowa bazylika, zabudowania klasztorne oraz kościoły i kaplice w stylu barokowym i manierystycznym. Bazylika z łaskami słynącym obrazem Matki Boskiej Kalwaryjskiej wraz z zabudowaniami klasztornymi posadowiona na zboczu góry Żar jest widoczna z daleka wskazując cel setkom tysięcy pielgrzymów rok rocznie odwiedzających sanktuarium. Na zboczach okolicznych wzgórz oraz w dolinach rozsiane są kaplice nawiązujące do scen z Nowego Testamentu, a wytyczone szlaki łączące poszczególne kaplice to tak zwane Kalwaryjskie Dróżki.
Pomysł wycieczki do Kalwarii Zebrzydowskiej od dłuższego czasu znajdował się na liście miejsc wytypowanych przeze mnie do odwiedzenia na rowerze, ale jakoś tak mnie schodziło z wprowadzeniem planów w czyn. Okazja nadarzyła się w niedzielę, tydzień przed Wielkanocą. Z racji sobotnich opadów deszczu i ochłodzenia które nadeszło, wszystkie plany wycieczkowe ze znajomymi zdezaktualizowały się. Po sobotnim załamaniu pogody, niedziela przywitała mnie słońcem, zatem postanowiłem obrać kierunek na południe.
Na początek slalom pomiędzy blokową zabudową południowych dzielnic Krakowa, dalej ul. Spacerową wzdłuż zespołu parkowego i zabudowań szpitala im. Józefa Babińskiego. Po przekroczeniu autostrady A4 wiaduktem przez Sidzinę cały czas kieruję się na południe. Ulicą Petrażyckiego powoli, lekko z górki opuszczam granice administracyjne Krakowa i zbliżam się do Skawiny. Przez centrum Skawiny przechodzi droga krajowa nr 44, na co dzień bardzo ruchliwa i zatłoczona, ale na szczęście w niedzielę pusta i nadająca się do jazdy rowerem. Kawałek za skawińskim rynkiem stalowym mostem przejeżdżam nad rzeką Skawinką by stanąć na rozwidleniu dróg – w prawo w kierunku na Oświęcim dalej biegnie droga nr 44, ja zaś odbijam w lewo drogą wojewódzką numer 953. Jak wskazuje drogowskaz do Kalwarii Zebrzydowskiej przede mną jakieś osiemnaście kilometrów.
Za Skawiną kończy się rozgrzewka. Z początku przez Rzozów jeszcze spokojnie, ale dalej zaczynają się górki, a tabliczki pod znakami informują o nachyleniu niektórych z nich dochodzącym do dziesięciu procent. Jako, że na liczniku dopiero kilkanaście przejechanych kilometrów, nogi jeszcze wypoczęte, więc podjazdy wchodzą gładko. Nie są one jakoś szczególnie wyczerpujące, a wypłaszczenia i zjazdy dają okazję do wyrównania oddechu. Osiągnięta wysokość w nagrodę pozwala sycić oczy ładnymi widokami – przed siebie i w lewo widać rysujące się góry, a w prawo i lekko do tyłu roztacza się szeroka panorama na pradolinę Wisły. Harmonię trochę psują biało-czerwone kominy Elektrowni Skawina.
Mijając kolejne miejscowości: Gołuchowice, Polankę Hallera i Grabie wiosna wyraźnie zaznacza swoją obecność w kwitnących drzewach owocowych, zadbanych ogródkach przed domami z okazałymi magnoliami i kwitnącymi na żółto krzakami forsycji. Mijani po drodze ludzie niosą w rękach palmy, co przypomina mi, że do świąt pozostał już tylko tydzień, wszak to Niedziela Palmowa.
We wspomnianej wcześniej Polance Hallera znajduje się zaniedbany niestety zespół dworski z zabudowaniami folwarcznymi i parkiem. Majątkiem władała rodzina Hallerów, a ostatnim właścicielem był zamordowany w 1940 roku w Charkowie generał dywizji Stanisław Haller. Po II Wojnie Światowej majątek przejął Skarb Państwa, obecnie gospodaruje tam Uniwersytet Jagielloński. Szukając informacji w Internecie znalazłem ogłoszenie o chęci sprzedaży terenu przez Uniwersytet, zatem gdyby ktoś był chętny, to jest okazja.
Między Grabiami i Przytkowicami przystaję na chwilę, gdyż z tego miejsca roztacza się ładny widok w kierunku kalwaryjskiego wzgórza i ulokowanego tam klasztoru. Po chwili przerwy do Przytkowic mknę całkiem zacnym zjazdem, a licznik pokazuje prędkość ponad 60 km/h.
Przed wjazdem do Kalwarii zatrzymuję się jeszcze na chwilę w Zebrzydowicach, żeby obejrzeć zabudowania Konwentu Bonifratrów, którzy to zakonnicy z początkiem XVII wieku przybyli tutaj na zaproszenie wspomnianego wcześniej w tekście Mikołaja Zebrzydowskiego, by zgodnie z misją zakonu prowadzić szpital. Na wieży znajduje się relief upamiętniający trzechsetlecie szpitala 1611 – 1911. Obecnie prowadzony jest tutaj dom pomocy społecznej, warsztaty terapii zajęciowej oraz funkcjonuje gospodarstwo rolne.
Kalwarię od Zebrzydowic dzieli kilka minut jazdy, zatem szybko melduję się na rynku. Nad dachami kamienic odcina się bryła klasztoru, który będzie kolejnym punktem wycieczki. Wyruszam krętą drogą w górę by po chwili znaleźć się na placu przed bazyliką.
Już za kilka dni przybędą tu tysiące pątników, by wziąć udział w obchodach wydarzeń Wielkiego Tygodnia i przemieszczając się pomiędzy kolejnymi kaplicami uczestniczyć w misteriach pasyjnych. Ja postanowiłem przemierzyć tę trasę samotnie na dwóch kółkach, aby móc dokładniej przyglądnąć się wszystkim obiektom na trasie oraz w ciszy i spokoju cieszyć się otaczającą przyrodą.
Przed bazyliką zaczynają się i kończą dwie wyznaczone trasy, które wiodą w przeciwnych kierunkach, chociaż praktycznie cały czas przenikają się wzajemnie, idą równolegle do siebie, a czasem nawet się pokrywają. Wyruszając sprzed bazyliki i przyjmując kierunek zwiedzania zgodny z ruchem wskazówek zegara wkraczamy na oznaczone czerwonymi drogowskazami Dróżki Pana Jezusa. Obierając kierunek przeciwny do ruchu wskazówek zegara podążymy znakowanymi na niebiesko Dróżkami Matki Bożej. Niezależnie od tego, którą trasę wybierzemy, to każda z nich liczy sobie około sześciu kilometrów. Nawierzchnia jest bardzo zróżnicowana, od asfaltu, przez drogi gruntowe, brukowane kamieniami aleje, na szerokich, trawiastych parkowych łąkach kończąc. Bardzo pomocna w zwiedzaniu jest mapka umieszczona na stronie sanktuarium pod adresem kalwaria.eu. W przejrzysty sposób naniesione na mapę są poszczególne kaplice wraz z podpisami, kolorem szlaku i kolejnością zwiedzania.
Postanowiłem przemierzyć obie trasy dla dokładniejszego ich zwiedzenia. Na placu przed bazyliką znajduje się kaplica św. Rafała będąca początkową stacją Dróżek Pana Jezusa. Trzysta metrów poniżej, zaraz za parkingiem znalazłem pierwszy drogowskaz w kolorze czerwonym. Z początku jedzie się z górki asfaltową aleją wzdłuż okazałych drzew. Za przejazdem kolejowym asfalt się kończy i odbijając w lewo czeka nas krótki kawałek po trawie między polami. Dojeżdżając do potoku możemy go pokonać górą Mostem Anielskim, lub dołem brodem – wybrałem przejazd przez wodę.
Za mostem obie trasy na krótko się łączą mając wspólne stacje: Pożegnanie Chrystusa i Kościół Grobu Matki Bożej. Powyżej kościoła trzeba krótko choć stromo podjechać pod górę po trawie na zbocze Góry Oliwnej, żeby odwiedzić kaplice Ogrójec i Pojmanie.
Kontynuując podróż pomiędzy polami w kierunku potoku Cedron natknąłem się na chyba najpiękniejsze miejsce widokowe na trasie – szeroka panorama na okoliczne górki i wzniesienia oraz bazylikę połyskującą w słońcu bielą ścian i czerwienią dachówek. Przeprawy przez potok strzeże Most Na Cedronie, a zaraz za nim po lewej stronie Brama Wschodnia. Tą kaplicę można zwiedzić od środka i na pewno warto to zrobić, żeby przyglądnąć się odrestaurowanym freskom i ołtarzowi.
Kolejne kilkaset metrów to szeroka i równa gruntowa droga za kolejnym mostkiem przechodząca w węższy nieco asfalt. Krótki i niewymagający podjazd kończy się obok Domu Annasza i znajdującego się nieopodal Domu Kajfasza. Za domami arcykapłanów zjeżdżamy w dół dolinki, żeby zaraz za mostkiem szeroką trawistą aleją wspiąć się na przeciwległe jej zbocze.
Tutaj na zboczach Morii na niewielkiej przestrzeni znajduje się kilka obiektów o jakże różnym charakterze. Kaplice Pierwszego Upadku oraz Cyrenejczyk są otwarte z czterech stron ze znajdującymi się wewnątrz rzeźbami. Jedna z najciekawszych na szlaku Kaplica Serca Marii rzeczywiście wybudowana jest i zwieńczona dachem na kształt serca. Wewnątrz wyremontowana, z czerwonym sercem i ornamentami kwiatowymi na suficie i scenami z życia Marii na ścianach.
Nieopodal kolejna perełka architektury – Pałac Piłata. Wnętrze przyciąga wzrok cudnymi freskami i polichromiami na suficie oraz utrzymanymi w czerwonej kolorystyce ołtarzami: głównym i dwoma bocznymi. Na wprost wejścia do Pałacu Piłata znajdują się Święte Schody Gradusy – kamienne schody pokonywane przez pątników na kolanach.
Kolejny raz przekraczamy linię kolejową, za którą rozpoczyna się kolejna szeroka aleja, na środku której stoi Kaplica Św. Weroniki, a właściwie niewielka otwarta kapliczka z figurą świętej pośrodku. Powyżej po prawej stronie traktu odnajdziemy Pałac Heroda, a po lewej Kaplicę Drugiego Upadku. Przecinamy w poprzek asfaltową drogę i po chwili docieramy do Kaplicy Płaczących Niewiast.
Tutaj zaczyna się kulminacyjny punkt czerwonej trasy. Stoimy u podnóża Golgoty – nachylenie takie, że skończyło się pchaniem roweru i zadyszką. W górnej części zbocza między drzewami, poprzedzony stromymi schodami ulokowany jest Kościół Trzeciego Upadku. To już prawie szczyt Golgoty, a tam Kaplica Obnażenia i Kościół Ukrzyżowania. Ze względu na odbywające się nabożeństwo i niezbyt stosowny strój zwiedzanie kościoła ograniczyłem do zaglądnięcia przez próg do wnętrza. To kolejny pięknie odrestaurowany obiekt na trasie. Tuż obok stoi niepozorny Grób Pana Jezusa. Obok wejścia opartych było kilkadziesiąt drewnianych krzyży, symboli ekstremalnej drogi krzyżowej z Krakowa do Kalwarii, które pątnicy nieśli przez całą drogę i złożyli w tym symbolicznym miejscu. Tutaj czerwona trasa się kończy, w dole widać już dachy bazyliki i klasztornych zabudowań.
Po chwili zadumy czas obrócić rower i zacząć drogę powrotną. Pierwsza część oznakowanych niebieskimi strzałkami maryjnych ścieżek i znajdujących się przy nich obiektów pokrywa się w całości z pokonaną dopiero co trasą czerwoną, zatem opis odcinka do znajdującej się za linią kolejową Kaplicy Serca Marii pominę. Przy tej kaplicy skręcamy w prawo i zjeżdżając po raz kolejny na dno doliny na jej przeciwległym zboczu napotykamy otwartą kapliczkę Zaśnięcia Matki Bożej z posągiem wewnątrz. Kapliczka ta jest zbliżona swoim charakterem do mijanej wcześniej kapliczki św. Weroniki.
Po raz kolejny oba szlaki krzyżują się ze sobą. Poniżej Domu Kajfasza znajduje się Wieczernik, a dalej w głębi kolejna nietypowa kaplica zwana Domkiem Matki Bożej. Nietypowa, bo wykonana z surowej cegły i zwieńczona ciemnozielonym, spadzistym, blaszanym dachem. Kolejne kaplice ulokowane są po prawej stronie szerokiej, parkowej, trawiastej alei i w kolejności są to: Kaplica Aniołów, Kaplica Uwielbienia Duszy Maryi oraz Kaplica Zgromadzenia Apostołów. Niestety stan wszystkich trzech jest mizerny, widać, że dopiero czekają na renowację. Mijamy Bramę Wschodnią i po raz kolejny przekraczamy Cedron. Tym razem nie wspinamy się na zbocza Góry Oliwnej, ale asfaltem kierujemy się w lewo mijając po drodze Kaplicę Żydowin, Kościół Grobu Matki Bożej i Pożegnanie Chrystusa, by po chwili ponownie Mostem Anielskim dostać się na drugi brzeg Cedronu. Tuż za mostem znajduje się malutka Kaplica Św. Jana Nepomucena, a kawałek dalej po prawej stronie mocna zniszczona wewnątrz Kaplica Apostołów Triumfujących. Po zajrzeniu do środka oczom ukazuje się smutny widok zacieków i grzyba na ścianach oraz odpadającego tynku. Oby kaplica rychło doczekała się odnowy, póki jest jeszcze co ratować. Po trochę męczącym podjeździe po trawiastym i miejscami grząskim podłożu napotykamy przedostatni obiekt na trasie – Kaplicę Weselących Się Patriarchów. Zaraz powyżej znajduje się mijany na początku zwiedzania parking i droga z centrum Kalwarii do sanktuarium. Ostatnim mijanym przystankiem jest Kaplica Umieszczenia Tronu.
Większość z czterdziestu dwóch kaplic i kościołów rozmieszczonych na trasie udało mi się zobaczyć, część zwiedzić od wewnątrz. Ze względu na Niedzielę Palmową i zbliżające się święta Wielkiej Nocy w okolicach bazyliki ruch był spory, ale na dróżkach odnalazłem ciszę i atmosferę zadumy. Dodatkowo wrażenia duchowe wzmacniał niosący się po polach śpiew dochodzący z bazyliki, który słyszalny był na sporej części trasy.
Droga powrotna do Krakowa w znaczącej części pokrywała się z tą, którą pokonałem przed południem, z tą tylko różnicą, że w Skawinie przejazdem przez tory kolejowe odbiłem na lewo i ul. Tyniecką, a następnie Bogucianką dotarłem pod opactwo ojców Benedyktynów w Tyńcu. Dalej to już standardowo wałami Wisły wróciłem do centrum Krakowa.
Na kalwaryjskich ścieżkach miałem okazję być kilkukrotnie w swoim życiu, o różnych porach roku. Zawsze jest tam pięknie – wiosną, gdy przyroda budzi się do życia, latem gdy zieleń jest w pełnym rozkwicie, jak również jesienią, gdy kolory żółci i czerwieni pokryją okoliczne lasy, a opadające liście utworzą barwny dywan pod nogami i kołami. Bliskość Krakowa zachęca do wycieczek w tamte rejony. Sąsiedztwo Lanckorony i Wadowic na pewno skuszą mnie do szybkiego powrotu w okolice Kalwarii Zebrzydowskiej i dokładniejszą eksplorację tamtejszych terenów.
Kilka słów na zakończenie
Mam nadzieję, że osoby, które miały okazję czytać tą relację w papierowej wersji Rowertouru nie będą mi miały za złe “odgrzewanego kotleta”. Za to po cichu liczę, że dla tych, którzy czytają ten tekst po raz pierwszy będzie on na tyle interesujący, że stanie się impulsem do wyruszenia na pierwsze wiosenne wyjazdy. Od czasu opisywanej wycieczki miałem jeszcze kilkukrotnie okazję rowerem i pieszo zahaczyć o kalwaryjskie ścieżki za każdym razem znajdując ciszę, spokój i wytchnienie od tłumów i zgiełku miasta. Warto pamiętać o tym, że zabytkowy zespół architektoniczno-krajobrazowy i pielgrzymkowy Kalwarii Zebrzydowskiej w 1999 roku został wpisany na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO i jest jednym z ośmiu zabytków Małopolski znajdujących się na tej zaszczytnej liście.
GPX – POBIERZ I ROZPAKUJ