Szyszkodar
„Podróżowanie i poznawanie nowych miejsc powinno być religią, ponieważ dzięki temu otwieramy się na inne, wcześniej nierozumiane i przestajemy się bać.”
Moja koleżanka Magda, która zaskoczyła mnie kiedyś takim manifestem jest podróżniczką i zdążyła zobaczyć już bardzo dużo miejsc na świecie, dlatego wracając ze wspólnych spotkań zawsze jestem bogatszy o nowe, niezwykłe opowieści, przemyślenia i spostrzeżenia na temat przeróżnych kultur, krain, jedzenia, czy książek. Jest niespotykanie miłą, spokojną i mądrą osobą, więc jak zaproponowała, że może przyjeżdżać do mnie od czasu do czasu, żebym zabierał ją na rowerowe wycieczki wokół Krakowa bardzo się ucieszyłem i od razu przystałem na taki pomysł. Mieszka w Myślenicach, dlatego zwykliśmy robić tak, że przyjeżdża do mnie samochodem, ja daję jej moją Tęczową Strzałę, bo Magda jest mojego wzrostu, a sam biorę za mały, rozklekotany, górski rower po mojej mamie, która już sobie dynda nogami siedząc na chmurce w niebie.
![](https://wiatrwszprychach.pl/wp-content/uploads/2021/02/01-788x1024.jpg)
Magda poprosiła, żebyśmy przejechali się do Ojcowa, bo ostatnim razem była tam jako dziecko i jeszcze nigdy na rowerze. Dojechać tam z Krakowa to nie jest jakiś wielki wyczyn, także początkowo nie widziałem w wycieczce potencjału na fajną relację, dodatkowo jakiś czas temu, Bartek pisał już o Dolinie Prądnika Białego, ale na wszelki wypadek, tym razem wziąłem flagę Wiatru w Szprychach. Zatrzymaliśmy się najpierw przy Nowym Szkieletorze, bo jego budowa dopiero co była ukończona. Magda dowiedziała się, że na samej górze ma być restauracja i planowała na sześćdziesiąte urodziny zabrać tam swojego tatę, który jako młody chłopak pracował przy budowie pierwszego, nieukończonego wieżowca.
![](https://wiatrwszprychach.pl/wp-content/uploads/2021/02/03-576x1024.jpg)
Następnie zatrzymaliśmy się na chwilkę, żeby obejrzeć Dworek Białoprądnicki i potem pognaliśmy już prosto przez Zielonki do Ojcowa. Planowałem intensywną wycieczkę, z pstrągiem na obiad i zwiedzaniem obydwu zamków, żeby podróżniczka mogła jak najwięcej z naszej wyprawy wyciągnąć, (zresztą sam też nigdy nie byłem w środku tych dwóch budowli), ale koniec końców wszystko potoczyło się zupełnie inaczej. Już po drodze, zaczęliśmy się zastanawiać jak to przeróżne sprawozdania podróżnicze, czy książkowe, czy filmowe, czy inne zaczynają wyglądać tak samo. Nawet doświadczeni globtroterzy jeżdżą w te same miejsca i opowiadają te same rzeczy, mało kto potrafi wyciągnąć coś innego poza tym, za czym zwykło się do tego czy innego miejsca jechać. Co do turystów, ci jeżdżą w miejsca, na które akurat jest trend i potem katują swoich znajomych masą zdjęć w mediach społecznościowych. Przyznam się, że nawet podczas tej wyprawy zastanawiałem się co by tu zrobić, żeby nie wrócić z fotografiami tych samych skał, potoków czy pstrągów.
![](https://wiatrwszprychach.pl/wp-content/uploads/2021/02/02-670x1024.jpg)
Myślałem, że może oryginalne zdjęcia z zamków mnie uratują, jednak przy pierwszym zorientowałem się, że nie dopilnowałem wszystkiego i nie wziąłem zapięcia do rowerów, spróbowałem więc tylko ukryć je za drzewem ułożone razem, żeby wyglądały jakby spięte. Nie wiedzieć czemu, wymyśliłem sobie, że Ojcowskie Orle Gniazdo to tylko ruina i wejście jest na pewno za darmo. Okazało się, że jednak nie, a bilet kosztuje dość sporo. Trochę się tym spiąłem, ale moja koleżanka z typowym dla siebie stoickim spokojem powiedziała, żebym się nie przejmował, że nie nastawiała się nawet na zwiedzanie zamków, tylko na miłą przejażdżkę. Było mi głupio, bo Pieskowej Skały, na którą byłem przygotowany kupić bilet, bez zapięcia też nie uda nam się zwiedzić. Pojechaliśmy jednak zrobić sobie pamiątkowe zdjęcie z Maczugą Herkulesa.
![](https://wiatrwszprychach.pl/wp-content/uploads/2021/02/06-1-1024x497.jpg)
Po drodze, zdenerwowałem się też troszkę tym, że nie mogę doszukać się smażalni pstrągów polecanej przez Bartka (Więcej o niej napisze w swojej relacji redakcyjny znawca win – Piotrek). W pewnym momencie jednak Magda zaproponowała, żebyśmy zatrzymali się w przydrożnym grillu i zjedli ryby tutaj. Było tu malutko ludzi i panował miły spokój. Ja się trochę źle zacząłem czuć, może od tych nerwów, dlatego taki odpoczynek okazał się bardzo dobrym pomysłem. Same ryby nie były wybitnym osiągnięcie kulinarnym przygotowanym według tajemnej receptury przekazywanej w rodzinie z pokolenia na pokolenie, były posypane Vegetą i upieczone nad brykietem, ale dla nas, w tym momencie były idealne.
![](https://wiatrwszprychach.pl/wp-content/uploads/2021/02/04-1024x766.jpg)
Podczas rozmowy moja podróżniczka wyjaśniła mi, że po zobaczeniu połowy świata można sobie pozwolić na pewien komfort odpuszczania. Nie ma presji odfajkowania jakiegoś miejsca, konieczności zrobienia sobie zdjęcia przy tej czy innej budowli, żeby potem udowodnić komuś, że się było, nie trzeba robić skrupulatnych planów, żeby z wycieczek wyciągać za wszelką cenę jak najwięcej w jak najkrótszym czasie. Można natomiast pozwolić sobie na bycie zaskoczonym. Jak będziecie mieć kiedyś szczęście poznać Magdę usłyszycie wiele niezwykłych historii, kiedy właśnie tak zrobiła. Wtedy dopiero włączała się magia miejsca i zaczynały przytrafiać się jej malutkie cuda. Czy to życzliwość pani, która na Tajwanie wysiadła z samochodu i ofiarowała jej parasolkę, żeby mogła ochronić się przed burzą monsunową, czy to oglądanie nieukończonego filmu animowanego, w malutkiej pracowni lokalnego artysty w Kiszyniowie, kiedy sam twórca pobiegł po świeże morele, żeby ją ugościć podczas seansu.
Wracając minęliśmy parę młodych ludzi, którzy wyglądali, jakby mimo licznych tłumów tego dnia byli we własnym świecie. Dziewczyna gmerała coś przy koszuli chłopaka. Podjechałem bliżej Magdy, która ich nie zauważyła i powiedziałem, że chciałbym się chyba wrócić i zrobić im zdjęcie, na co ona, że pewnie, wracamy! Podekscytowany podjechałem z impetem, położyłem rower na ziemi, bo nie miał nóżki i chyba ich trochę wystraszyłem, bo zamarli, ale w miarę jak zacząłem wyjaśniać sytuację, że jestem redaktorem Wiatru w Szprychach i że planuję napisać relację z dzisiejszej wycieczki i że mnie zauroczyło to co zrobili, na ich twarzach zaczęły pojawiać się uśmiechy. Rozmawiając z nimi chwilkę zarówno ja jak i Magda zostaliśmy oczarowani ich niewinnością i łagodnością.
![](https://wiatrwszprychach.pl/wp-content/uploads/2021/02/05-610x1024.jpg)
Byli w sobie zakochani i dziewczyna postanowiła guziki od koszuli swojego wybranka przyozdobić kwiatkami. Widząc taka szczerą i niewinną miłość świat spokojnieje i dla nas wszystkich staje się lepszy.
![](https://wiatrwszprychach.pl/wp-content/uploads/2020/07/Tabela-Podsumowująca_05-1024x722.jpg)
![](https://wiatrwszprychach.pl/wp-content/uploads/2021/08/Mapa-Ojców-kwiaty-i-guziki.jpg)
❤️❤️