Bartłomiej Pawlak
Kraków, sporej bądź co bądź wielkości miasto, z rozbudowaną infrastrukturą rowerową, posiadające pokaźną ilość zielonych terenów nadających się do rekreacji, w którym krzyżują się liczne szlaki rowerowe, przez które przebiega sztandarowy szlak Wiślanej Trasy Rowerowej, w którym powstają kolejne rowerowe ścieżki, kontrapasy, śluzy i megaestakady, gdzie tysiące rowerzystów dziennie korzysta z jednośladów, a rowerowy ruch trwa przez cały rok. Taki obraz miasta wyłania się z codziennych obserwacji podczas przemieszczania po krakowskich ulicach. Tak, rowerowo w Krakowie dzieje się sporo, oczywiście nie wszystko jest idealne, zawsze pewnie można by zrobić więcej, lepiej, szybciej, ale nie ocena stanu miejskiej infrastruktury jest celem tego artykułu.
Jakie są cele podróży Krakowian, gdzie się chętnie wybierają na rowerach w słoneczne weekendy? Na codzień niewątpliwie dominują dojazdy do pracy, szkoły, czy na zakupy. Widać pojawiające się rowery cargo, którymi rodzice podwożą dzieci do przedszkola, małe firmy stawiające na ekologiczne rozwiązania korzystają z nich w obrębie ścisłego centrum, a ostatnio nawet firma kurierska realizuje w ten sposób dostawy w okolicach rynku. Natomiast w dni wolne ruszamy rowerami na wiślane bulwary, do Tyńca, na Błonia i do Lasu Wolskiego. Gdy słońce ładnie świeci, w tych miejscach jest tłoczno, a przekrój rowerów na jakich się przemieszczają rowerzyści jest pełen.
Właśnie, jest tłoczno, ciasno, bo korzystamy z utartych szlaków. Czemu? Może dlatego, że brakuje wytyczonych miejskich szlaków, przemyślanych, prowadzących po interesujących, czasem zapomnianych zakątkach. Szlaków, na jednodniową wycieczkę, bez całej tej logistyki związanej z wyjazdem za miasto – ot, biorę rower, mam gotową propozycję trasy, wbijam się w dowolny punkt pętli i zwiedzam opisane miejsca. Kiedyś kolega zapytał mnie, czy mogę mu zarekomendować jaką wycieczkę po Krakowie – pytanie proste, ale odpowiedź już wcale nie. Musiałem chwilę pogłówkować, żeby podrzucić kilka pomysłów. Jakiś czas później przyszedł mi do głowy pomysł opracowania kilku takich miejskich tras, na jednodniowe eskapady, do wykorzystania – jeśli nie w całości to może we fragmencie w pobliżu miejsca zamieszkania. Mając gotowy pomysł łatwiej jest zapakować plecak, zabrać koc, kanapki i termos, żeby spędzić aktywnie czas na świeżym powietrzu.
Pierwszą wycieczką, którą chciałbym Wam podpowiedzieć, to wymyślony przeze mnie Szlak Krakowskich Kamieniołomów. Pełna pętla mierzy około 70 km, przewyższenie rzędu 700 m, niemało jak na miejską trasę, chociaż jakichś wielkich górek nie było. Niemniej jednak kamieniołomy lokowane są na zboczach wzniesień, a zatem, żeby do nich dotrzeć trzeba było parę razy podjechać pod górkę. Pewnie zastanawiacie się, skąd w prawie milionowym mieście wzięły się kamieniołomy? Wiele z nich powstało kilka wieków temu zapewniając budulec dla Krakowa i Pogórza, część była wykorzystywana jako kopalnie surowca dla potrzeb przemysłu chemicznego, inne znowu służyły lokalnej społeczności i przedsiębiorcom. Początkowo kamieniołomy znajdowały się poza granicami Krakowa, ale wraz z rozwojem miasta znalazły się w jego obrębie. Ostatni czynny kamieniołom funkcjonował w tym rejonie jeszcze 30 lat temu i został zlikwidowany na początku lat dziewięćdziesiątych.
Robiąc szybki przegląd znanych nam kamieniołomów, na myśl przychodzi oczywiście Zakrzówek, Liban, może jeszcze Tyniec. W zasadzie to słuszny tok rozumowania, jako że te miejsca w swoich okolicach skupiały po kilka odrębnych wyrobisk. Doliczyłem się osiemnastu kamieniołomów, w których prowadzona była eksploatacja kruszywa – ze względu na warunki geologiczne były to przede wszystkim wapień i w mniejszym stopniu krzemień.
Najwyższy czas zabrać Was na wycieczkę po krakowskich łomach kamienia, w której towarzyszyli mi Dominik i Jacek. Spotkaliśmy się w stałym miejscu na Salwatorze w piękne wrześniowe przedpołudnie. Pierwsze kamieniołomy czekają na nas w Podgórzu, a więc optymalna droga wiedzie bulwarami nad Wisłą i kładką Ojca Laetusa Bernatka na podgórski brzeg. Rejon Krzemionek Podgórskich obfitował w wyrobiska kamieniołomów, a konkretnie było ich tam osiem.
Stojąc u szczytu Rynku Podgórskiego przed sobą mamy ceglaną bryłę kościoła św. Józefa, stojącego w miejscu pierwotnej, dziewiętnastowiecznej świątyni. W tym miejscu aż do przełomu XVII i XVIII wieku funkcjonował KAMIENIOŁOM PRZY RYNKU PODGÓRSKIM. Pozyskiwany surowiec posłużył do budowy murów obronnych Wawelu oraz wielu romańskich kościołów. Po likwidacji kamieniołomu wykute w ścianach skalnych piwnice służyły jako magazyny do czasu jak zostały wykupione pod budowę plebani pierwszego kościoła św. Józefa.
Tuż powyżej kościoła znajduje się Park Bednarskiego, nazwany na cześć jego założyciela, który nieczynne wyrobisko poddał rekultywacji i założył park dla mieszkańców Podgórza, które wówczas było jeszcze osobnym miastem. Ale zanim doszło do utworzenia parku od średniowiecza funkcjonował tutaj KAMIENIOŁOM SZKOŁA TWARDOWSKIEGO, w którym eksploatowany był wapień i krzemienie. Według legend sam mistrz miał tutaj swoją pracownię. Rozmiar robi wrażenie, kiedy stoi się pod skalną ścianą, powyżej której ulokowane jest boisko Korony. Patrząc w kierunku Podgórza rozmiar powstałej niecki daje pojęcie o ilości pozyskanego surowca.
Tuż obok parku znajduje się charakterystyczna wieża Telewizji Kraków, którą należy okrążyć, żeby natrafić na ŁOM REDEMPTORYSTÓW – wyrobisko zwieńczone trzydziestometrowej wysokości skalną ścianą, powyżej której góruje wieża TV. W skalną ścianę wkuta jest kapliczka, ale tym razem jakoś nam umknęła. Losy tego kamieniołomu sięgają średniowiecza, a eksploatacja trwała bez mała do II Wojny Światowej.
Domykamy pętlę wokół wieży, żeby wjechać na teren boiska Korony. Boisko z kamiennymi trybunami i charakterystycznym budynkiem klubowym z kamienną wieżą i miejscem po zegarze jest pięknym obiektem, w którym zamknięta jest historia i klimat Podgórza. Niedaleko, znajduje się Wzgórze Lasoty z fortem i kościołem św. Benedykta.
Mamy szczęście i okazję do wejścia do wnętrza tego najmniejszego w Krakowie kościółka. Zaraz za nim, poniżej znajduje się, a jakże KAMIENIOŁOM POD ŚW. BENEDYKTEM. Pozostałością po kamieniołomie jest 170 metrowej długości skalna ściana.
Opuszczamy Wzgórze Lassoty, żeby dojechać do podnóża tej ściany od strony ul. Rękawka. Od wczesnego średniowiecza prowadzona tu była eksploatacja wapienia, który posłużył do budowy wielu krakowskich, gotyckich świątyń. Końcem XIV wieku przeszedł on na własność miasta. Od 1904 roku w dawnym wyrobisku funkcjonuje szkoła, a w czasie wojny hitlerowcy teren wcielili do Getta. Po dziś dzień zachował się fragment muru getta łączący ścianę szkoły z kamiennym urwiskiem jako smutna pamiątka i przestroga dla kolejnych pokoleń.
Na drugą stronę Alei Powstańców Śląskich przedostajemy się zieloną kładką pieszo-rowerową rozpiętą nad miejską arterią i torami kolejowymi. U stóp Kopca Krakusa znajduje się znany chyba wszystkim KAMIENIOŁOM LIBAN. Znany nie tylko mieszkańcom Krakowa, ale też milionom ludzi na całym świecie, jako że na jego terenie kręcone były sceny filmu Stevena Spielberga “Lista Schindlera”.
Trochę zagadaliśmy się i mijając budynki będące we władaniu miejskiej infrastrukturalnej jednostki przegapiliśmy dzikie wejście na teren kamieniołomu. Nie ma tego złego co na dobre by nie wyszło, bo po podjechaniu ul. Swoszowicką stanęliśmy nad urwiskiem od jego południowej strony. Nazwa kamieniołomu wywodzi się od nazwiska właściciela, Bernarda Libana, który pozyskiwał w tym miejscu wapień na cele budowlane oraz produkował wapno dla budownictwa i rolnictwa.
Na przełomie XIX i XX wieku była to największa firma tej branży w mieście, aż do 1941 roku działająca pod nazwą Krakowskie Wapienniki i Kamieniołomy SA w Krakowie, kiedy to naziści przejęli teren zakładając Obóz Karny Służby Budowlanej. Po wojnie aż do 1986 roku nadal prowadzono tutaj wydobycie kamienia, co czyni ten kamieniołom najdłużej działającym w rejonie Krzemionek Podgórskich.
Z Libanu jak na dłoni widać Kopiec Krakusa, więc postanowiliśmy go objechać, by stojąc u podstawy kopca obejrzeć kamieniołom z przeciwnej strony. W dole widać rdzewiejące konstrukcje, pozostałości po dawnej eksploatacji. Z czasem natura robi swoje, nie niepokojona przez człowieka zabliźnia wielką ranę w ziemi zielenią drzew i krzewów. W planach było utworzenie parku w niecce wyrobiska, ale póki co, na planach się skończyło.
Z kopca zmierzamy w kierunku Cmentarza Podgórskiego, położonego przy ulicy Wapiennej, której to nazwa sugeruje charakter przyległych terenów. W latach 1886-1939 funkcjonował tutaj KAMIENIOŁOM MIEJSKI, a pozyskiwany wapień wykorzystywany był do produkcji wapna. Pamiątką tamtych czasów są dwa wapienniki (piece do wypalania wapna), ale niestety zarówno one jak i teren kamieniołomu znajdują się na prywatnym, ogrodzonym terenie. Dalej wybudowano bloki mieszkalne, a część kamieniołomu zaadaptowano na tereny zielone.
Tuż obok zaczyna się ul. Jerozolimska, którą się kierujemy na wschód. Doprowadza nas ona do miejsca dawnego obozu koncentracyjnego KL Płaszów. Teraz po obozowych barakach zostały jedynie fragmenty fundamentów i tablice z czarnobiałymi zdjęciami. KAMIENIOŁOMY OBOZU PŁASZÓW to dwa niewielkie wyrobiska po wschodniej stronie obozu, wykorzystujące kamień pozyskiwany niewolniczą pracą więźniów jako budulec na jego wewnętrzne potrzeby. Na skrzyżowaniu ul. Jerozolimskiej i Abrahama znajduje się Szary Dom będący aresztem i katownią, natomiast kawałek dalej przy ul. Heltmana stoi Czerwony Dom, kwatera komendanta obozu Amona Goetha.
Ulicą Heltmana dojeżdżamy do ul. Kamieńskiego, gdzie kierując się w prawo świeżo oddaną ścieżką rowerową mijamy Pomnik Ofiar Faszyzmu, by tuż za nim wjechać do Rezerwatu Bonarka, gdzie znajduje się ostatni z kamieniołomów rejonu Krzemionek Podgórskich, a mianowicie KAMIENIOŁOM BONARKA. Wydobycie prowadzone było w latach 1885-1926, a eksploatowane margle służyły do produkcji cementu.
Zmieniamy teren eksploracji i najdłuższą kładką rowerową w Polsce udajemy się przez Rondo Matecznego i ul. Rydlówka w kierunku Dębnik. Tam czekają na nas kolejne łomy kamienia.
Przez ul. Św. Jacka dojeżdżamy do ul. Twardowskiego i rejonu Krzemionek Zakrzowskich. Na końcu ul. Twardowskiego znajdujemy pierwszy z kamieniołomów – KAMIENIOŁOM KAPELANKA (Łom na Kapelance). Schodząc z asfaltu w kamienną dróżkę wkraczamy pomiędzy kilkudziesięciometrowe, pionowe, kamienne ściany. Eksploatacja kruszcu odbywała się tutaj od wieków, ale dopiero na początku XX w. rozpoczęto pozyskiwanie wapienia na skalę przemysłową, kiedy to zakłady Solvay rozpoczęły w położonej niedaleko fabryce w Borku Fałęckim produkcję sody. Kamieniołom ten w czasie wojny był miejscem pracy przyszłego papieża Karola Wojtyły, który mieszkał nieopodal, na ul. Tynieckiej. Eksploatacja wapienia trwała aż po lata dziewięćdziesiąte, a obecnie pionowe skalne ściany służą krakowskim wspinaczom.
Ulicami Wyłom i Norymberską objeżdżamy teren KAMIENIOŁOMU ZAKRZÓWEK, by przy jednostce wojskowej skręcić w prawo i wzdłuż muru wyjechać na “dach” tego miejsca. Z góry roztacza się niesamowity widok na Zalew Zakrzówek, którego turkusowa woda wypełnia 23 hektarową nieckę kamieniołomu. Różne dane podają różną głębokość zbiornika – 32 a nawet 45 metrów. W 1991 roku wydobycie sięgnęła wodonośnego poziomu i od tego czasu wyrobisko wypełniło się wodą tworząc teren rekreacyjny dla mieszkańców Dębnik. Eksploatacja wapienia rozpoczęła się przed II Wojną Światową i przez kolejnych 50 lat dostarczała do Solvayu surowca do produkcji sody. Kamieniołom i zakłady sodowe łączyła kolejka wąskotorowa, pozostałością której są szyny kolejowe służące za słupki ogrodzenia urwiska nad zalewem. Obecnie są tutaj prowadzone intensywne prace przy urządzaniu Parku Zakrzówek – zagospodarowany ma być zalew i przyległe mu tereny. Z niecierpliwością czekamy na finał prac.
Odległość kilkuset metrów dzieli nas od Uroczyska Skałki Twardowskiego leżącego pomiędzy terenem jednostki wojskowej, a ul. Tyniecką. Od Tynieckiej wśród drzew znajduje się 20 metrowa skalna ściana KAMIENIOŁOMU SKAŁKI TWARDOWSKIEGO. Pozyskiwany kamień był używany do budowy domów i dróg przez okoliczną ludność, jak również przez Austriaków i Niemców na potrzeby wojskowych umocnień.
Po przeciwnej stronie wzgórza, bliżej muru jednostki wojskowej usytuowany był KAMIENIOŁOM KSIĘŻA GÓRA, zwany również Łomem Bergera, od nazwiska właściciela kamieniołomu funkcjonującego w tym miejscu w dwudziestoleciu międzywojennym. W efekcie eksploatacji wzniesienie Księżej Góry zostało w dużej części rozebrane, a Jaskinia Pychowicka bezpowrotnie zniszczona na długości ponad 35 metrów.
Po krótkim zastanowieniu doszliśmy do wniosku, że to odpowiedni moment na odpoczynek i posiłek, w związku z czym zjechaliśmy na chwilę z trasy w kierunku Ruczaju, by po regeneracji i pysznych burgerach z trucka przy bibliotece PAT wrócić na wiślaną ścieżkę prowadzącą wałem przeciwpowodziowym w kierunku Tyńca. W Bodzowie skręcamy w lewo w ul. Nierówną, a następnie Bodzowską, która po kilkuset metrach przechodzi w pełną wapiennych kamieni drogę na szczyt wzgórza Solnik. Ulokowany był tutaj Fort Bodzów wchodzący w skład Twierdzy Kraków, którego resztki bunkrów przetrwały do dzisiaj. Od 1870 roku eksploatację wapienia w KAMIENIOŁOMIE BODZÓW prowadził Gerson Berger (to jego drugi kamieniołom po Księżej Górze). Pozostałością łomu jest pionowa ściana od strony kawerny.
Przez Uroczysko Kostrze zjeżdżamy do ul. Tynieckiej, by dalej, ulicami Dąbrowa i Podgórki Tynieckie dotrzeć na skraj Lasów Tynieckich, które obfitują w liczne ścieżki nadające się zarówno do pieszych wycieczek, jak również do jazdy rowerem. Tego dnia wybieramy wariant z przejazdem na wprost i po kilku minutach jazdy stajemy na wzgórzu Stępica, na którego zboczu funkcjonował KAMIENIOŁOM BOGUCIANKA. Był on zlokalizowany bezpośrednio nad pętlą autobusową linii numer 112. Na wzgórzu między drzewami można łatwo odnaleźć zachowany w bardzo dobrym stanie wapiennik. Warto podejść i go dokładniej obejrzeć, bo nie zachowało się już wiele tego typu konstrukcji. Jest to piec zasypywany od góry naprzemiennie węglem i wapieniem. Po wypaleniu wsadu tzw. wapno palone wybierane było z dołu pieca. Prosta chemia: węglan wapnia + ciepło = tlenek wapnia + dwutlenek węgla.
Patrząc na zachód widzimy Wzgórze Grodzisko, gdzie funkcjonował KAMIENIOŁOM GRODZISKO. Jest to wnęka w zboczu powstała w wyniku osuwiska, obecnie w większości teren jest zarośnięty lasem. Odpuszczamy sobie jazdę do tego wyrobiska ze względu na prowadzone z obu stron wzgórza prace inżynieryjne wzmacniające wały przeciwpowodziowe Wisły.
W Tyńcu eksploatacja kamienia była prowadzona w jeszcze jednym miejscu. Jadąc ul. Bolesława Śmiałego w kierunku obwodnicy, trzeba zachować czujność, żeby nie przegapić skrzyżowania z ul. Zagórze, która pod bardzo ostrym kątem odchodzi w prawo. Po krótkim podjeździe z prawej strony tuż nad drogą znajduje się polanka zwieńczona u końca wapienną ścianą. To KAMIENIOŁOM WIELKANOC. Na wzgórzu otworzono Uroczysko Wielkanoc, ze szczytu którego roztacza się ponoć piękny widok, ale ze względu na chmary komarów zrezygnowaliśmy z wchodzenia.
Polną drogą równoległą do autostrady jedziemy aż do Stopnia Wodnego Kościuszko, gdzie kładką rowerowo-pieszą przeprawiamy się na drugi brzeg Wisły. Tutaj, w widłach ulicy Mirowskiej i Księcia Józefa znajduje się przedostatni na naszej liście KAMIENIOŁOM BIELANY. Niestety teren jest niedostępny do zwiedzania ze względu na ochronę pośrednią ujęcia wody znajdującego się poniżej ul. Mirowskiej.
Ulicą Orlą podjeżdżamy w górę między osiedlem domów jednorodzinnych, po czym przecinamy ul. Księcia Józefa, żeby podjechać aż pod Obserwatorium Astronomiczne na Bielanach – to zdecydowanie największy podjazd tego dnia. Następnie w szybkim tempie tracimy zdobyte w pionie metry, by po chwili zameldować się na rondzie, na Chełmie. Ulicą Podłużną przeskakujemy na drugi brzeg Rudawy, do Mydlnik.
Zaraz za pętlą autobusową w prawo odchodzi ul. Piotra Brzezińskiego, która według map pozwala objechać dookoła cały KAMIENIOŁOM W MYDLNIKACH. Otóż jednak nie, w pewnym momencie po drodze pojawia się brama i dalej jechać nie można. Spróbowaliśmy zatem od drugiej strony i jak łatwo się domyślić również odbiliśmy się od ogrodzenia. Nie znaleźliśmy nigdzie wyraźnego wejścia do kamieniołomu, a ze względu na późną porę i zmęczenie zrezygnowaliśmy tym razem z przedzierania się przez chaszcze, przez które jak podejrzewam prowadzi droga do wewnątrz. Przed II Wojną Światową działała tutaj Mydlnicka Fabryka Wapna i Kamieniołomy Braci Kamsler. Po wojnie w 1948 roku przedsiębiorstwo zostało upaństwowione, a pod koniec lat 60-tych stwierdzono, że zakład jest nierentowny i kamieniołom zamknięto. W wyrobisku zachowały się metalowe elementy oraz ceglany łukowy most. Miasto w planach miało urządzenie tutaj parku, ale stan prawny i toczące się postępowanie własnościowe plany te pozostawiło w zawieszeniu.
Wymyślanie i realizacja tej wycieczki była świetnym sposobem na poznanie historii miejsc, które niejednokrotnie mijamy ukryte w zieleni porosłej dawne wyrobiska. Wystarczy krok w bok, zejście z utartych szlaków i wkraczamy w magiczny świat skalnych ścian połyskujących bielą wapienia. Wtedy zaczyna działać wyobraźnia, zastanawiamy się jak to tak, że kilkadziesiąt, czy kilkaset lat temu możliwe było wybranie takiej ilość skał mając do dyspozycji jedynie siłę mięśni i prymitywne narzędzia? Stojąc pod kilkudziesięciometrową ścianą skalną widzimy precyzję pracy kamieniarzy w postaci równych, pionowych ciosów. To również świetne miejsca na odpoczynek wśród zieleni, z dala od zgiełku i hałasu, gdzie można rozłożyć koc i urządzić piknik.
Na wiosnę koniecznie będziemy chcieli powtórzyć trasę, zobaczyć łomy z innego ujęcia – może spotkamy się na szlaku? A może wybierzecie się wspólnie z nami? Zapraszamy!
GPX – POBIERZ I ROZPAKUJ
O artykule okiem geologa
Świetny pomysł, realizacja i opisanie trasy krakowskich kamieniołomów wapienia jurajskiego! Jednak, z racji zboczenia zawodowego (geolog), pozwolę sobie na kilka uwag:
Zdjęcie: „Łom Redemptorystów, inaczej Kamieniołom pod Wieżą TV „- To na zdjęciu, to jest raczej kamieniołom Nad Rondem Matecznego (od zach. strony wzgórza), łom Redemptorystów jest niżej, w kierunku kościoła Redemptorystów.
„U stóp Kopca Krakusa znajduje się znany chyba wszystkim KAMIENIOŁOM LIBAN” – Potocznie Liban, prawidłowa nazwa to Kamieniołom Libana (od Bernarda Libana).
„Opuszczamy Wzgórze Lassoty, żeby dojechać do podnóża tej ściany od strony ul. Rękawka.”- Literówka, jedno s w „Lassoty”
„W 1991 roku wydobycie sięgnęła wodonośnego poziomu i od tego czasu wyrobisko wypełniło się wodą tworząc teren rekreacyjny dla mieszkańców Dębnik”. – Wyrobisko wypełniło się wodą, kiedy po decyzji o zamknięciu kopalni (ale chyba raczej ze względów oddziaływania na środowisko) przestano odwadniać okoliczny teren i poziom wód podziemnych się podniósł (zrównał się z poziomem Wisły, z której to woda jest drenowana).
„Po przeciwnej stronie wzgórza, bliżej muru jednostki wojskowej usytuowany był KAMIENIOŁOM KSIĘŻA GÓRA, zwany również Łomem Bergera, od nazwiska właściciela kamieniołomu funkcjonującego w tym miejscu w dwudziestoleciu międzywojennym” – To nie jest Łom Bergera. Łom Bergera znajduje się na ul. Skalica, na terenie prywatnym; jest raczej niewidoczny.
„W efekcie eksploatacji wzniesienie Księżej Góry zostało w dużej części rozebrane, a Jaskinia Pychowicka bezpowrotnie zniszczona na długości ponad 35 metrów.” – Jaskinia Pychowicka jest w sporej części zachowana, ma ciekawe warunki speleologiczne, wartość przyrodniczą i naukową; wejście do niej jest zabudowane ze względów bezpieczeństwa.
„Stojąc pod kilkudziesięciometrową ścianą skalną widzimy precyzję pracy kamieniarzy w postaci równych, pionowych ciosów” – większość z tych ścian jest naturalnie równa, bo są powierzchniami szczelin ciosowych (zjawisko tektoniczne); eksploatacja miała ułatwione zadanie i polegała na wybieraniu skały wzdłuż takich właśnie powierzchni.
Mimo moich przydługich uwag, artykuł jest merytorycznie bardzo dobry i ciekawy – moje gratulacje Panie Bartku!
Po powyższej lekturze fani dwóch kółek już na pewno pedałują w stronę kamieniołomów – ja z pewnością tak uczynię.
Pozdrawiam
Jola Pilch
To dla nas wielka radość, że ktoś tak fachowo zrecenzował nasz artykuł. Jesteśmy rowerzystami starającymi się zachęcić innych do odwiedzania pięknych, chociaż czasami nieoczywistych miejsc, więc proszę nam wybaczyć drobne przekłamania i braki w wiedzy 🙂 Dziękujemy za wszystkie uwagi, błędy postaramy się w tekście poprawić. Przy okazji zapraszamy na powtórkę wycieczki – chętnie posłuchamy osoby, która zna się na temacie.
A ja jeszcze raz gratuluję pomysłu i realizacji 🙂 Uwagi są sprawą dodatkową, najważniejsza ma być frajda rowerowa, nauka przez rekreację oraz kontakt z naturą. Tak więc nie ma rady – ustawiamy się na powtórkę trasy po kamieniołomach 🙂
Bardzo ciekawy artykuł, a dla mnie szczególnie ze względów osobistych. Nie widzę tu zamieszczonej bibliografii. Z jakich źródeł powinnam skorzystać, chcąc uzyskać jak najwięcej informacji na temat kamieniołomów Gersona Bergera i jego rodziny? Skąd pochodzi informacja, że miał kolejno 2 kamieniołomy?
Bardzo nam miło, że nasze teksty znajdują czytelników i są dla nich interesujące. Informacje znalazłem w ogólnodostępnych materiałów w internecie – najwięcej z tego co pamiętam znalazłem na portalu Geotyda. Nie korzystałem z opracowań książkowych, gdyż nie poszukiwałem aż tak szczegółowej wiedzy. Zamysłem było przede wszystkim opracowanie tematycznej wycieczki rowerowej – informacje historyczne jakie znalazłem posłużyły dla nakreślenia kontekstu wycieczki. Mamy nadzieję, że rowerami, czy pieszo będą chętni do odwiedzenia tych pięknych i ciekawych miejsc.