Bartłomiej Pawlak
Sezon 2019 kończyliśmy przejazdem przez Puszczę Niepołomicką w drodze do Tarnowa, a tak się złożyło, że nowy sezon 2020 rozpoczął się również trasą przez puszczę tyle, że położoną po przeciwnej stronie Krakowa. Rzut oka na mapę – oczywiście chodzi o Puszczę Dulowską.
Pierwszy wyjazd, a poprzeczkę postawiliśmy sobie wysoko – po zimowej przerwie wszyscy jesteśmy spragnieni jazdy. W efekcie wyszło 110 km i 800 m przewyższenia. W piątkę spotykamy się zwyczajowo na Salwatorze, miło zobaczyć się znowu w rowerowym gronie.
Początkowo jedziemy spokojnie wzdłuż Wisły do Piekar, dalej na skróty do Kryspinowa, przez Cholerzyn i na krótki odpoczynek stajemy w Dolinie Mnikowskiej. W dolinie jesteśmy sami, otacza nas cisza, spokój i aura tego miejsca. Będąc w okolicy jakoś nigdy nie potrafię odmówić sobie odwiedzenia tej dolinki, ma w sobie jakiś magnetyzm, który mnie tam ciągnie. Nie rozsiadamy się na długo, bo to dopiero początek wycieczki i jeszcze sporo kilometrów przed nami.
We Frywałdzie wjeżdżamy w lasy Tenczyńskiego Parku Krajobrazowego, które towarzyszą nam w okolice zamku Tenczynek w Rudnie koło Krzeszowic. Za zamkiem zaczyna się już Puszcza Dulowska, która rozciąga się aż po Trzebinię. Połowa lutego, to czas, kiedy na leśnych duktach nie ma tłoku – trochę biegaczy i spacerowiczów bliżej Trzebini. Po dojeździe do ul. Słowackiego skręcamy w lewo i po przejeździe pod wiaduktem autostrady A4 po chwili znajdujemy się nad Zalewem Chechło.
Zrewitalizowane otoczenie zalewu zachęca do spędzania wolnego czasu nad wodą letnią porą. Nowe plaże, szatnie, przebieralnie, pomost, wygrodzony basen, wieża widokowa, plac zabaw dla dzieci, to wszystko pachnie jeszcze nowością. Warto w lecie połączyć przyjemność rowerowej wycieczki z pobytem nad wodą. Tym bardziej, że jeśli rozleniwi nas słoneczko, zawsze z niedalekiej stacji w Trzebini można do Krakowa wrócić pociągiem.
Jeśli pofatygujemy się na zachodni brzeg zbiornika (brzeg od strony Chrzanowa) to zobaczymy tam dodatkową infrastrukturę przygotowaną dla rowerzystów i innych osób korzystających z wypoczynku nad jeziorem. Są to zadaszone wiaty na rowery, między drzewami miejsca na rozłożenie kocy i odpoczynek w cieniu, jest i kładka w kształcie ślimaka, z góry której można się rozejrzeć po parku. Warto mieć na uwadze, że z nad zalewu do obrzeży Chrzanowa prowadzi wydzielona ścieżka rowerowa, zatem warto wziąć pod uwagę przy okazji pobytu nad Chechłem rozbudowę wycieczki o wizytę w Chrzanowie.
Tym razem nie skorzystaliśmy ani z uroków plaży, ani wizyty w Chrzanowie, jak również z transportu PKP do Krakowa, lecz korzystając z siły własnych mięśni popedałowaliśmy przez Piłę Kościelecką z powrotem do Trzebini okrążając przy okazji cały zalew. Niejako przy okazji skontrolowaliśmy postępy przy budowie wiaduktu nad torami kolejowymi – widać, że są szanse na rychłe zakończenie prac. Dojeżdżamy do ronda na północy Trzebini, po czym skręcamy w drogę krajową nr 79 prowadzącą przez Krzeszowice do Krakowa. Jadąc przez Młoszową i Dulową korzystamy z jezdni oraz na krótkim odcinku ze ścieżki rowerowej, ale w dość słabym standardzie. Po minięciu Dulowej odbijamy na prawo i wiaduktem przekraczamy linię kolejową. Do dyspozycji mamy piękną, nowiutką drogę powstałą przy okazji remontu linii kolejowej E30 Katowice-Kraków. Zgodnie z planowanym przebiegiem trasy Velo Rudawa, droga ta ma stanowić jej część. Wyjeżdżamy w Krzeszowicach niedaleko Starostwa Powiatowego i na przestrzał przez park meldujemy się na rynku.
Krótka przerwa dla złapania oddechu i pamiątkowych zdjęć, po czym udajemy się w kierunku Żbika i Dubia. Po drodze mała korekta planów i do Rudawy wjeżdżamy od strony Radwanowic. Dalej z Rudawy przez Brzezinkę, Więckowice i Bolechowice docieramy do Zabierzowa. Droga jest niezwykle malownicza, po prawej stronie widzimy wypiętrzenie Garbu Tenczyńskiego, a po lewo od drogi obramowania skalne u wlotów jurajskich dolinek, tak zwane “bramy”. Jako że panuje jeszcze astronomiczna zima (chociaż brak śniegu i temperatura na to nie wskazują), to drzewa są jeszcze bez liściastej okrywy i ukazują nam szczegóły terenu oraz formacje skalne, które za jakiś czas skryją się pod bujną zielenią.
W Zabierzowie robimy obowiązkowy postój w naszym ulubionym lokalu położonym na rynku na wprost ratusza. Przy kawie i zapiekankach z pieca podsumowujemy wyjazd oraz snujemy ambitne plany na rozpoczynający się sezon. Rodzą się mniej lub bardziej konkretne pomysły bliższych i dalszych wypraw. Jest miło, optymistycznie, jesteśmy pełni entuzjazmu i pomysłów, za to jeszcze nieświadomi zagrożenia niesionego przez wirusa z chińskiego Wuhan, jak również wpływu jaki będzie miał na nasze życie w najbliższej przyszłości. Z tego płynie wniosek, że należy doceniać każdą otrzymaną od życia chwilę, cieszyć się tym co mamy i doceniać osoby, z którymi dane nam jest się spotykać.
Po przerwie kontynuujemy powrót do Krakowa oddaną do użytku w ubiegłym roku ścieżką rowerową koło Skały Kmity i przez Szczyglice, Mydlniki oraz osiedle Widok dojeżdżamy do Bronowic. Tam nadchodzi czas rozstania i rozjeżdżamy się każdy w swoim kierunku. Dystans i przewyższenia oraz zimowa przerwa trochę dały nam w kość, ale radość ze wspólnego wyjazdu była zdecydowanie większa niż zmęczenie.
Pogoda niebywale dopisała nam podczas wyprawy, słoneczna aura i temperatura w okolicach 15°C wskazywałaby raczej wiosenną porę niż miesiąc luty, który pamiętam z czasów dzieciństwa jako miesiąc z siarczystymi niejednokrotnie mrozami i śniegiem. Przecież w latach osiemdziesiątych to był czas zimowych ferii i jazdy na sankach oraz nartach, a nie na rowerach…
GPX – POBIERZ I ROZPAKUJ
W Rudawie, na pewno gastronomia na poziomie w restauracji „Lenartówka”.
Dziękujemy za podpowiedź. Skorzystamy będąc w pobliżu. Fajnie, że również nasze starsze artykuły ktoś odnajduje i czyta.